Milczałem chwilę po czym przeniosłem wzrok na drzewo o którym mówiła
wadera. Prychnąłem pod nosem. Odniosłem wrażenie, że właśnie miałem do
czynienia z kimś nieźle zakręconym.
- Tak... - westchnąłem - Szukasz tu czegoś?
Samica jeszcze chwilę wpatrywała się we mnie z wyraźnym
niezadowoleniem. Uhu, miałem tylko nadzieje, że już na wstępie nie
wpakowałem się w jakieś kłopoty. Ostatnie czego by mi brakowało to
robienie sobie niepotrzebnych wrogów.
- Jest tu wataha, chcę do niej dołączyć. - powiedziała po chwili wadera wypinając przy tym dumnie pierś.
W duchu trochę ucieszyły mnie jej słowa. Oznaczało to tyle, że będę mógł z czystym sercem oddać ją pod opiekę Vanessy.
- No to idziemy do alfy. - powiedziałem wstając po czym ruszyłem w stronę jaskini Vanessy.
Idąc nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że o czymś zapomniałem.
Wydawało mi się to dość istotne a z drugiej strony odniosłem wrażenie,
że nie jest to nic co było by mi potrzebne do szczęścia.
- Ah, no tak... - zacząłem po czym urwałem nie widząc wadery nigdzie obok.
- Chciałeś czegoś? - usłyszałem nagle głos za sobą.
Odwróciłem się gwałtownie. Zacząłem się zastanawiać czy to jakiś
nowy zwyczaj zachodzenia wszystkich od tyłu. Nie wiem, który to już raz
ktoś nagle za mną wyskakuje.
- Chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. - powiedziałem chodź ogarnęła mnie wątpliwość czy oby na pewno chcę to wiedzieć.
- Allijay - odpowiedziała samica a jej odpowiedź wydała mi się wyjątkowo... normalna.
Po tym co zdążyłem zobaczyć odniosłem wrażenie, że usłyszę coś
znacznie bardziej szalonego, w pewnym sensie trochę się rozczarowałem.
- Miło, ja to Revel. W każdym razie zaraz będziemy u alfy.
Gdy już dotarliśmy do jaskini szybko okazało się, że Vanessa jest na
miejscu. Odetchnąłem z pewną ulgą. Pozostawało mi jedynie przedstawić
sobie wadery i w miarę możliwości jak najszybciej się zmyć. Pech jednak
chciał, że alfa raczej nie podzielała mojego stanowiska. Zmuszony byłem
zaczekać za Allijay.
<Allijay?>
0
Prześlij komentarz