Obudziłem się leniwie otwierając oczy. Będąc nadal zaspanym, rozejrzałem
się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdywałem. Była to
jaskinia z wieloletnim już mchem w środku. Gdzieniegdzie można było
nawet zobaczyć korzenie drzew czy krzewów, które wystawały z nagich
skał. Poruszyłem uszami i poprawiłem łapę. Dźwięk odbił się od ścian
dość głośnym echem. Spojrzałem się za siebie. Ciemność. Wypuszczając
wolno powietrze z ust, uniosłem swój tył wyprostowując nogi. Po
względnym rozciągnięciu pokręciłem głową, aby jeszcze bardziej się
rozbudzić. Kiedy w końcu zakończyłem wszystkie te czynności, ponownie
przeleciałem wzrokiem po jaskini. Choć na początku wydawała się mała to
teraz zmieniłem zdanie. Była bardzo przestronna. Wtedy do moich uszu
dobiegł odgłos lasu. Skierowałem swój wzrok w stronę wyjścia. Z oddali
widziałem już gęsto zarośnięty las. Wypiąłem klatkę do przodu, a
następnie wyszedłem z jaskini. Światło dzienne dawało mi trochę po
oczach, przez co byłem zmuszony je zmrużyć. Przy zamkniętych oczach
przeszedłem kilka metrów, aż w końcu wzrok do mnie powrócił. Las
wyglądał bajecznie. Ciemne drzewa wokoło wspaniale komponowały się z
ciemną zielenią krzewów, jak i samej trawy. Przejechałem łapą po dość
zarośniętej trawie. Była mokra. W nocy musiało solidnie padać.
Zamerdałem ogonem i zaciągnąłem się powietrzem. To mnie w pełni
orzeźwiło. Wtedy sobie coś uświadomiłem. Spojrzałem się w górę. Drzewa
iglaste. Zdziwiło mnie to, gdyż tam gdzie powinienem przebywać nie rosło
ich tam aż tak dużo. Położyłem uszy po sobie tym samym próbując sobie
przypomnieć gdzie dokładnie się teraz znajduję. Zachwiałem się, a
następnie wystrzeliłem przed siebie jakby z procy. Biegłem zgrabnie
omijając wszelakie krzewy porozmieszczane w okolicy. Co to za tereny?
Nie rozpoznawałem ich. Skąd ja się tu wziąłem? Było to dla mnie
największą zagadką. Co się stało? Chciałem to w jakiś sposób odkryć,
lecz za bardzo nie wiem jak. W końcu zwolniłem bieg. Truchtałem
podchodząc tym samym do pagórka, który okazał się skarpą prowadzącą do
nicości. Będąc na granicy życia i śmierci, patrzyłem się w przepaść.
Dopiero później skierowałem swój wzrok w dal. Tam też ujrzałem jezioro,
polany, jak i okazałe, gęste lasy. Nieopodal znajdywały się jakieś góry.
Z wrażenia nogi ugięły się pode mną, a ja sam usiadłem zdezorientowany.
Jak ja się tu znalazłem? Co to za miejsce? Muszę stąd się wyrwać, ale
jak?-Te pytania zaprzątały moją głowę. Raz jeszcze przeniosłem wzrok na
tereny, przez które zabrakło mi aż tchu. Obraz zaczął mi się zamazywać.
Byłem zbyt roztargniony, zdziwiony, aby skupić się na myśleniu. Nagle
usłyszałem jakiś szelest krzaków za sobą. Czym prędzej skierowałem w tę
stronę swój wzrok. W zaciemnionej przez drzewa, gęstwinie, ujrzałem
połyskujące ślepia. Zapominając o wszystkim wpatrywałem się w nie z
rozwartym pyskiem. Znów usłyszałem. Dźwięk łapiących się gałęzi. Wstałem
i zaokrąglając swój krok, szedłem w stronę ślepi. Te jednak po
odczekaniu kilku kroków zrobionych przeze mnie, zniknęły w ciemności. Ja
tym samym wskoczyłem w głąb krzewów z nadzieją, że jeszcze wpadnę na
ową postać. Lecz jej już tam nie było. Zrezygnowany wypuściłem powietrze
przez zęby. I wtedy znów usłyszałem łamiące się gałęzie. Spojrzałem się
w lewo. Ujrzałem czyjąś sylwetkę. Sylwetkę wilka, tak, na pewno był to
wilk! Odzyskując nadzieje, ruszyłem za cieniem. Próbowałem go dogonić,
lecz był nie tyle, że zbyt szybki, a znajdował się za daleko. Gdy
traciłem już wszelakie szanse na dogonienie tejże osoby, ta zahaczając o
jakiś korzeń przewróciła się tym samym turlając się po zboczu górki.
Stanąłem na granicy szczytu, a następnie zsuwając się po łapach,
dogoniłem turlającą się postać. Gdy byliśmy już na ziemi podbiegłem do
postaci. Gdy jednak znajdywałem się niecałe cztery metry od niej ta
wstała i znów spojrzała się swoimi ślepiami we mnie, lecz tym razem
spode łba. Zatrzymałem się mając nadal uniesioną przednią łapę. Kiedy
wilk w końcu wstał, otrzepał się z kurzu. Nie mogłem go określić przez
kąt padania cienia. Znajdywał się całkowicie zakryty ciemnością lasu.
Wlepiłem ślepia w ziemię niedługo po tym siadając na odkrytej ziemi.
Wahając się, w końcu wycedziłem
-Co to za miejsce?
Nie spojrzawszy się nieznajomego, mogłem wyczuć, że patrzy się na mnie.
Wręcz obserwuje śledząc każdy mój oddech, drgania ogona czy też
mimowolne ruchy uszu. Cicho czekając na odpowiedź wsłuchiwałem się w
otoczenie. W krótkim czasie wilk również usiadł, nadal nie spuszczając
ze mnie wzroku. Zgrzytnąłem zębami. Czekanie powoli zaczęło mnie
irytować. Czego tak się dogląda? NA co czeka? Czy myśli, że zaraz na
niego skoczę bądź w jakikolwiek inny sposób zaatakuję? Dlaczego nic nie
mówi? Zamknąłem oczy porządnie je zaciskając. Uniosłem wargi
wyszczerzając zęby. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Uszy położyłem
po sobie, a następnie spojrzałem na towarzyszącego wilka oziębłym
wzrokiem, mówiącym jedno "Albo powiesz mi co tu się dzieje, albo
naprawdę zrobi się nieprzyjemnie" Wilk tylko przekręcił głowę jakby nie
rozumiał tej prostej aluzji. Przewróciłem oczami. On tylko udaje głupa,
czy jest taki?-Spytałem się sam siebie w myślach. Nie czekając dłużej na
żaden ruch ze strony wilka, wstałem i odwróciłem się powoli odchodząc.
Wszedłem w gęste trawy, tak, aby mnie już nie widział. I tak też było.
Wyszedłem ponownie w lesie, bez towarzystwa obcego mi wilka. Oglądając
się za siebie wydałem z siebie odgłos ciężkiego wzdychania. Zwróciłem
się przed siebie i znów ruszyłem. Idąc powolnym krokiem, wsłuchiwałem
się w odgłosy lasu, na które wcześniej nie zwróciłem większej uwagi.
Szybko mogłem stwierdzić, iż w okolicy żyje naprawdę wiele, różniących
się do siebie, gatunków ptaków. Spojrzawszy się w górę dostrzegłem
grupkę ptactwa. Przystanąłem na chwilę próbując rozpoznać gatunek.
-Kląskawka..-Wyszeptałem na tyle cicho, aby ich nie spłoszyć
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ponownie ruszyłem przed siebie.
Przez resztę dróżki szedłem z wygrawerowanym uśmieszkiem na pysku. Po
paru chwilach usłyszałem coś przed sobą. Zatrzymałem się nasłuchując.
Miałem cichą nadzieję na jakąś dziką zwierzynę, gdyż byłem naprawdę
głodny. Zniżyłem się trochę i zacząłem powoli podchodzić do krzewów z
który ów hałas się wydobywał. Gdy już miałem zamiar wskoczyć w krzaki i
pożegnać zwierzynę z życiem, z tych samych wyszedł ten sam wilk, którego
spotkałem wcześniej. W ostatniej chwili powstrzymałem się od skoku, ale
czy to oby było najlepsze wyjście? Staliśmy przed sobą patrząc się na
nasze osoby. W pewnej chwili, usłyszałem ciche prychnięcie wilka, jakby
to było dla niego zabawne. Przekręciłem głowę z niedowierzaniem, jak i
ciekawością.
<Ktoś? Nie sądzę, aby komuś chciało się to czytać, ale cóż ; P>
0
Prześlij komentarz