Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Od Lightning'a

Obudziłem się leniwie otwierając oczy. Będąc nadal zaspanym, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdywałem. Była to jaskinia z wieloletnim już mchem w środku. Gdzieniegdzie można było nawet zobaczyć korzenie drzew czy krzewów, które wystawały z nagich skał. Poruszyłem uszami i poprawiłem łapę. Dźwięk odbił się od ścian dość głośnym echem. Spojrzałem się za siebie. Ciemność. Wypuszczając wolno powietrze z ust, uniosłem swój tył wyprostowując nogi. Po względnym rozciągnięciu pokręciłem głową, aby jeszcze bardziej się rozbudzić. Kiedy w końcu zakończyłem wszystkie te czynności, ponownie przeleciałem wzrokiem po jaskini. Choć na początku wydawała się mała to teraz zmieniłem zdanie. Była bardzo przestronna. Wtedy do moich uszu dobiegł odgłos lasu. Skierowałem swój wzrok w stronę wyjścia. Z oddali widziałem już gęsto zarośnięty las. Wypiąłem klatkę do przodu, a następnie wyszedłem z jaskini. Światło dzienne dawało mi trochę po oczach, przez co byłem zmuszony je zmrużyć. Przy zamkniętych oczach przeszedłem kilka metrów, aż w końcu wzrok do mnie powrócił. Las wyglądał bajecznie. Ciemne drzewa wokoło wspaniale komponowały się z ciemną zielenią krzewów, jak i samej trawy. Przejechałem łapą po dość zarośniętej trawie. Była mokra. W nocy musiało solidnie padać. Zamerdałem ogonem i zaciągnąłem się powietrzem. To mnie w pełni orzeźwiło. Wtedy sobie coś uświadomiłem. Spojrzałem się w górę. Drzewa iglaste. Zdziwiło mnie to, gdyż tam gdzie powinienem przebywać nie rosło ich tam aż tak dużo. Położyłem uszy po sobie tym samym próbując sobie przypomnieć gdzie dokładnie się teraz znajduję. Zachwiałem się, a następnie wystrzeliłem przed siebie jakby z procy. Biegłem zgrabnie omijając wszelakie krzewy porozmieszczane w okolicy. Co to za tereny? Nie rozpoznawałem ich. Skąd ja się tu wziąłem? Było to dla mnie największą zagadką. Co się stało? Chciałem to w jakiś sposób odkryć, lecz za bardzo nie wiem jak. W końcu zwolniłem bieg. Truchtałem podchodząc tym samym do pagórka, który okazał się skarpą prowadzącą do nicości. Będąc na granicy życia i śmierci, patrzyłem się w przepaść. Dopiero później skierowałem swój wzrok w dal. Tam też ujrzałem jezioro, polany, jak i okazałe, gęste lasy. Nieopodal znajdywały się jakieś góry. Z wrażenia nogi ugięły się pode mną, a ja sam usiadłem zdezorientowany. Jak ja się tu znalazłem? Co to za miejsce? Muszę stąd się wyrwać, ale jak?-Te pytania zaprzątały moją głowę. Raz jeszcze przeniosłem wzrok na tereny, przez które zabrakło mi aż tchu. Obraz zaczął mi się zamazywać. Byłem zbyt roztargniony, zdziwiony, aby skupić się na myśleniu. Nagle usłyszałem jakiś szelest krzaków za sobą. Czym prędzej skierowałem w tę stronę swój wzrok. W zaciemnionej przez drzewa, gęstwinie, ujrzałem połyskujące ślepia. Zapominając o wszystkim wpatrywałem się w nie z rozwartym pyskiem. Znów usłyszałem. Dźwięk łapiących się gałęzi. Wstałem i zaokrąglając swój krok, szedłem w stronę ślepi. Te jednak po odczekaniu kilku kroków zrobionych przeze mnie, zniknęły w ciemności. Ja tym samym wskoczyłem w głąb krzewów z nadzieją, że jeszcze wpadnę na ową postać. Lecz jej już tam nie było. Zrezygnowany wypuściłem powietrze przez zęby. I wtedy znów usłyszałem łamiące się gałęzie. Spojrzałem się w lewo. Ujrzałem czyjąś sylwetkę. Sylwetkę wilka, tak, na pewno był to wilk! Odzyskując nadzieje, ruszyłem za cieniem. Próbowałem go dogonić, lecz był nie tyle, że zbyt szybki, a znajdował się za daleko. Gdy traciłem już wszelakie szanse na dogonienie tejże osoby, ta zahaczając o jakiś korzeń przewróciła się tym samym turlając się po zboczu górki. Stanąłem na granicy szczytu, a następnie zsuwając się po łapach, dogoniłem turlającą się postać. Gdy byliśmy już na ziemi podbiegłem do postaci. Gdy jednak znajdywałem się niecałe cztery metry od niej ta wstała i znów spojrzała się swoimi ślepiami we mnie, lecz tym razem spode łba. Zatrzymałem się mając nadal uniesioną przednią łapę. Kiedy wilk w końcu wstał, otrzepał się z kurzu. Nie mogłem go określić przez kąt padania cienia. Znajdywał się całkowicie zakryty ciemnością lasu. Wlepiłem ślepia w ziemię niedługo po tym siadając na odkrytej ziemi. Wahając się, w końcu wycedziłem
-Co to za miejsce?
Nie spojrzawszy się nieznajomego, mogłem wyczuć, że patrzy się na mnie. Wręcz obserwuje śledząc każdy mój oddech, drgania ogona czy też mimowolne ruchy uszu. Cicho czekając na odpowiedź wsłuchiwałem się w otoczenie. W krótkim czasie wilk również usiadł, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Zgrzytnąłem zębami. Czekanie powoli zaczęło mnie irytować. Czego tak się dogląda? NA co czeka? Czy myśli, że zaraz na niego skoczę bądź w jakikolwiek inny sposób zaatakuję? Dlaczego nic nie mówi? Zamknąłem oczy porządnie je zaciskając. Uniosłem wargi wyszczerzając zęby. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Uszy położyłem po sobie, a następnie spojrzałem na towarzyszącego wilka oziębłym wzrokiem, mówiącym jedno "Albo powiesz mi co tu się dzieje, albo naprawdę zrobi się nieprzyjemnie" Wilk tylko przekręcił głowę jakby nie rozumiał tej prostej aluzji. Przewróciłem oczami. On tylko udaje głupa, czy jest taki?-Spytałem się sam siebie w myślach. Nie czekając dłużej na żaden ruch ze strony wilka, wstałem i odwróciłem się powoli odchodząc. Wszedłem w gęste trawy, tak, aby mnie już nie widział. I tak też było. Wyszedłem ponownie w lesie, bez towarzystwa obcego mi wilka. Oglądając się za siebie wydałem z siebie odgłos ciężkiego wzdychania. Zwróciłem się przed siebie i znów ruszyłem. Idąc powolnym krokiem, wsłuchiwałem się w odgłosy lasu, na które wcześniej nie zwróciłem większej uwagi. Szybko mogłem stwierdzić, iż w okolicy żyje naprawdę wiele, różniących się do siebie, gatunków ptaków. Spojrzawszy się w górę dostrzegłem grupkę ptactwa. Przystanąłem na chwilę próbując rozpoznać gatunek.
-Kląskawka..-Wyszeptałem na tyle cicho, aby ich nie spłoszyć
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ponownie ruszyłem przed siebie. Przez resztę dróżki szedłem z wygrawerowanym uśmieszkiem na pysku. Po paru chwilach usłyszałem coś przed sobą. Zatrzymałem się nasłuchując. Miałem cichą nadzieję na jakąś dziką zwierzynę, gdyż byłem naprawdę głodny. Zniżyłem się trochę i zacząłem powoli podchodzić do krzewów z który ów hałas się wydobywał. Gdy już miałem zamiar wskoczyć w krzaki i pożegnać zwierzynę z życiem, z tych samych wyszedł ten sam wilk, którego spotkałem wcześniej. W ostatniej chwili powstrzymałem się od skoku, ale czy to oby było najlepsze wyjście? Staliśmy przed sobą patrząc się na nasze osoby. W pewnej chwili, usłyszałem ciche prychnięcie wilka, jakby to było dla niego zabawne. Przekręciłem głowę z niedowierzaniem, jak i ciekawością.
<Ktoś? Nie sądzę, aby komuś chciało się to czytać, ale cóż ; P>

0

Prześlij komentarz