Wpatrywałam się w niego. Jego sierść lekko powiewała wraz z wiatrem. Jego łapy twardo stały na podłożu. Byłam zaciekawiona, kim jest owy wilk. Mimo, że sytuacja zdawała się być lekko poważna, mnie rozbawiło zachowanie nieznajomego. Jako alfa powinnam walczyć o swoje tereny, jednak mimo wszystko prychnęłam cicho. Starałam się, by mnie nie usłyszał. Wilk położył uszy po sobie i wpatrywał się we mnie. Nie miałam zamiaru tym razem uciekać. Odważnie zrobiłam krok do przodu tym samym podchodząc bliżej wilka. Mogłam się mu lepiej przyjrzeć. Miał bursztynowe oczy, które świeciły się w blasku słońca. Mój ogon kołysał się w lewo i w prawo.
-Cześć. - Przywitałam się
Starałam się być miła, nie chciałam szukać sobie wrogów. Wilk jednak milczał. Nie miałam zamiaru dać za wygraną.
- Kim jesteś? - spytałam po chwili
Nieznany basior wciąż milczał. Westchnęłam głęboko. Lekko zdenerwowała mnie ta sytuacja. Nie chciałam zbytnio naciskać, tak więc siedziałam cicho i miałam nadzieję, że wilk w końcu mi odpowie.
- Lightning. - usłyszałam po chwili
Czyżby było to jego imię? Tak więc rozmowa zmierza w zamierzanym kierunku. Wilk zaczął się rozluźniać, zauważyłam to po spokojnie i powoli opadających, wcześniej napiętych mięśniach. Aby pokazać mu, że nie szukam problemu usiadłam na glebie. Patrzyłam na Lightning'a, jak dobrze zrozumiałam, z dołu. Jego wzrok tępo wbijał się w drzewa za nami.
- A więc co tu robisz? - zadałam kolejne pytanie
Basior popatrzył na mnie tępo i odwrócił wzrok. Zaciekawiona przekręciłam głowę i wstałam. Bardzo interesowała mnie osobowość tego basiora. Czułam, że coś ukrywa, ale mogłam się mylić. Był inny niż wszyscy których znam. Jego tajemnicza osobowość... Lubię tajemnice. Wyznaczyłam sobie nowy cel. Odkryć prawdziwe "ja" tego wilka.
- Jestem Vanessa. - przedstawiłam się
Wilk w odpowiedzi tylko coś mruknął.
<Lightning?>
wtorek, 14 czerwca 2016
Od Vanessy CD. Lightning'a
poniedziałek, 13 czerwca 2016
Od Allijay do Dannyl'a
Monotonność powoli skradała się do mojego życia. Dzielnie trzaskałam jej
drzwiami przed nosem coraz to wynajdując nowe sposoby na spędzanie
wolnego czasu. Dziś padło na zapuszczenie się w jak dotąd nie znane mi
tereny. Pogoda iście letnia. Słońce zawzięło się na nas - małe bezbronne
istoty i ewidentnie próbuje nas usmażyć, dobrze, że nie wie o istnieniu
oleju inaczej wszyscy dawno bylibyśmy wilczymi frytkami, mmm brzmi
smakowicie! Oprócz słońca co jakiś czas pojawiał się przyjemny wietrzyk,
przynajmniej on dzielnie stoi po naszej stronie. Towarzystwa
dotrzymywały mi jedynie ptaki śpiewające swoje koncerty, przeskakiwały z
drzewa na drzewo goniąc się na wzajem. Szłam wolno, nigdzie mi się nie
śpieszyło a temperatura zdecydowanie nie ułatwiała, a do tego dróżka był
bardzo nieprzyjemnie piaszczysta - ohhh Jay ostatnio strasznie
wybrzydzasz. Rozglądałam się na boki coby nie przeoczyć nic ciekawego
niestety jak dotąd udało mi się nie przeoczyć jedynie załatwiającej się
sarny, mogłam to sobie oszczędzić. W sumie gdyby nie to, że nie dawno
jadłam może skusiłabym się na małe polowanko, ale komu chciałoby się
rzucać w szaleńczy bieg w taką pogodę? Podejrzewam, że ofiara sama by
się napatoczyła. Szłam tak, zatracona w swoim świecie, myśląca o
niebieskich migdałach, marząca o lepszym życiu i jakimś ciekawym
stanowisku w watasze, ot tak po prostu. Czasem sobie lubię
podkoloryzować życie, ba! Czasem nawet muszę, żeby się totalnie nie
załamać. I może dalej wyobrażałabym sobie moje wyidealizowane życie
gdyby do moich nozdrzy nie dotarł obcy zapach. Wilk. Zdecydowanie.
Zaintrygowana czymś zupełnie nowym niewiele myśląc pognałam w
poszukiwaniu źródła zapachu. Zatrzymałam się dopiero w okolicy krzaków,
które były jedyną rzeczą oddzielającą mnie od obcych wilków. Tak,
wilków. Był to bardzo masywny, tęgi basior i wyglądająca przy nim jak
mrówka wadera o szkarłatnym futrze. W głowie zapaliła mi się lampka.
Alfa wspominała coś o jakichś wygnanych wilkach, podobno kilka z nich
stworzyło paczkę i starają się stworzyć własną watahę. Jakoś tak jej
opis pasował do opisu jednej z wader. W pewnym momencie basior odwrócił
się w moją stronę, musiałam o coś zahaczyć. Cho.lera! Jak zwykle! Wadera
jednak nie była taka chętna do rozmowy ze mną i chyba uznała, że jestem
alfą bo zniknęła aż się za nią kurzyło. Wyszłam zza krzaków.
-Kolejna wadera - jakoś bardziej zabrzmiało to jako stwierdzenie, nie był szczególnie zdziwiony, ani przestraszony, no ale ktoś takiej postury jak on nie ma się czego bać stojąc przed takim chudzielcem jak ja. Obejrzał się w tył. - A gdzie tamtą wywiało? No nic. Może ty coś wiesz o tej tu watasze? Bo jak mniemam to do niej należysz.
Wpatrywał się we mnie swoimi oczami, w sumie nie jestem w stanie określić nawet ich koloru, były po prostu ciemne.
- Należę, ale wiele się ode mnie nie nasłuchasz - odparłam - Jestem tu zaledwie kilka dni, więc mogę cię jedynie zaprowadzić do Alfy - aż wstyd przyznać, że i z tym miałabym problem. A do watahy to tu w lewo, a nie, nie , nie! To w prawo, a może jednak...
<Dannyl? C:>
-Kolejna wadera - jakoś bardziej zabrzmiało to jako stwierdzenie, nie był szczególnie zdziwiony, ani przestraszony, no ale ktoś takiej postury jak on nie ma się czego bać stojąc przed takim chudzielcem jak ja. Obejrzał się w tył. - A gdzie tamtą wywiało? No nic. Może ty coś wiesz o tej tu watasze? Bo jak mniemam to do niej należysz.
Wpatrywał się we mnie swoimi oczami, w sumie nie jestem w stanie określić nawet ich koloru, były po prostu ciemne.
- Należę, ale wiele się ode mnie nie nasłuchasz - odparłam - Jestem tu zaledwie kilka dni, więc mogę cię jedynie zaprowadzić do Alfy - aż wstyd przyznać, że i z tym miałabym problem. A do watahy to tu w lewo, a nie, nie , nie! To w prawo, a może jednak...
<Dannyl? C:>
poniedziałek, 13 czerwca 2016
Od Lightning'a
Obudziłem się leniwie otwierając oczy. Będąc nadal zaspanym, rozejrzałem
się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdywałem. Była to
jaskinia z wieloletnim już mchem w środku. Gdzieniegdzie można było
nawet zobaczyć korzenie drzew czy krzewów, które wystawały z nagich
skał. Poruszyłem uszami i poprawiłem łapę. Dźwięk odbił się od ścian
dość głośnym echem. Spojrzałem się za siebie. Ciemność. Wypuszczając
wolno powietrze z ust, uniosłem swój tył wyprostowując nogi. Po
względnym rozciągnięciu pokręciłem głową, aby jeszcze bardziej się
rozbudzić. Kiedy w końcu zakończyłem wszystkie te czynności, ponownie
przeleciałem wzrokiem po jaskini. Choć na początku wydawała się mała to
teraz zmieniłem zdanie. Była bardzo przestronna. Wtedy do moich uszu
dobiegł odgłos lasu. Skierowałem swój wzrok w stronę wyjścia. Z oddali
widziałem już gęsto zarośnięty las. Wypiąłem klatkę do przodu, a
następnie wyszedłem z jaskini. Światło dzienne dawało mi trochę po
oczach, przez co byłem zmuszony je zmrużyć. Przy zamkniętych oczach
przeszedłem kilka metrów, aż w końcu wzrok do mnie powrócił. Las
wyglądał bajecznie. Ciemne drzewa wokoło wspaniale komponowały się z
ciemną zielenią krzewów, jak i samej trawy. Przejechałem łapą po dość
zarośniętej trawie. Była mokra. W nocy musiało solidnie padać.
Zamerdałem ogonem i zaciągnąłem się powietrzem. To mnie w pełni
orzeźwiło. Wtedy sobie coś uświadomiłem. Spojrzałem się w górę. Drzewa
iglaste. Zdziwiło mnie to, gdyż tam gdzie powinienem przebywać nie rosło
ich tam aż tak dużo. Położyłem uszy po sobie tym samym próbując sobie
przypomnieć gdzie dokładnie się teraz znajduję. Zachwiałem się, a
następnie wystrzeliłem przed siebie jakby z procy. Biegłem zgrabnie
omijając wszelakie krzewy porozmieszczane w okolicy. Co to za tereny?
Nie rozpoznawałem ich. Skąd ja się tu wziąłem? Było to dla mnie
największą zagadką. Co się stało? Chciałem to w jakiś sposób odkryć,
lecz za bardzo nie wiem jak. W końcu zwolniłem bieg. Truchtałem
podchodząc tym samym do pagórka, który okazał się skarpą prowadzącą do
nicości. Będąc na granicy życia i śmierci, patrzyłem się w przepaść.
Dopiero później skierowałem swój wzrok w dal. Tam też ujrzałem jezioro,
polany, jak i okazałe, gęste lasy. Nieopodal znajdywały się jakieś góry.
Z wrażenia nogi ugięły się pode mną, a ja sam usiadłem zdezorientowany.
Jak ja się tu znalazłem? Co to za miejsce? Muszę stąd się wyrwać, ale
jak?-Te pytania zaprzątały moją głowę. Raz jeszcze przeniosłem wzrok na
tereny, przez które zabrakło mi aż tchu. Obraz zaczął mi się zamazywać.
Byłem zbyt roztargniony, zdziwiony, aby skupić się na myśleniu. Nagle
usłyszałem jakiś szelest krzaków za sobą. Czym prędzej skierowałem w tę
stronę swój wzrok. W zaciemnionej przez drzewa, gęstwinie, ujrzałem
połyskujące ślepia. Zapominając o wszystkim wpatrywałem się w nie z
rozwartym pyskiem. Znów usłyszałem. Dźwięk łapiących się gałęzi. Wstałem
i zaokrąglając swój krok, szedłem w stronę ślepi. Te jednak po
odczekaniu kilku kroków zrobionych przeze mnie, zniknęły w ciemności. Ja
tym samym wskoczyłem w głąb krzewów z nadzieją, że jeszcze wpadnę na
ową postać. Lecz jej już tam nie było. Zrezygnowany wypuściłem powietrze
przez zęby. I wtedy znów usłyszałem łamiące się gałęzie. Spojrzałem się
w lewo. Ujrzałem czyjąś sylwetkę. Sylwetkę wilka, tak, na pewno był to
wilk! Odzyskując nadzieje, ruszyłem za cieniem. Próbowałem go dogonić,
lecz był nie tyle, że zbyt szybki, a znajdował się za daleko. Gdy
traciłem już wszelakie szanse na dogonienie tejże osoby, ta zahaczając o
jakiś korzeń przewróciła się tym samym turlając się po zboczu górki.
Stanąłem na granicy szczytu, a następnie zsuwając się po łapach,
dogoniłem turlającą się postać. Gdy byliśmy już na ziemi podbiegłem do
postaci. Gdy jednak znajdywałem się niecałe cztery metry od niej ta
wstała i znów spojrzała się swoimi ślepiami we mnie, lecz tym razem
spode łba. Zatrzymałem się mając nadal uniesioną przednią łapę. Kiedy
wilk w końcu wstał, otrzepał się z kurzu. Nie mogłem go określić przez
kąt padania cienia. Znajdywał się całkowicie zakryty ciemnością lasu.
Wlepiłem ślepia w ziemię niedługo po tym siadając na odkrytej ziemi.
Wahając się, w końcu wycedziłem
-Co to za miejsce?
Nie spojrzawszy się nieznajomego, mogłem wyczuć, że patrzy się na mnie. Wręcz obserwuje śledząc każdy mój oddech, drgania ogona czy też mimowolne ruchy uszu. Cicho czekając na odpowiedź wsłuchiwałem się w otoczenie. W krótkim czasie wilk również usiadł, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Zgrzytnąłem zębami. Czekanie powoli zaczęło mnie irytować. Czego tak się dogląda? NA co czeka? Czy myśli, że zaraz na niego skoczę bądź w jakikolwiek inny sposób zaatakuję? Dlaczego nic nie mówi? Zamknąłem oczy porządnie je zaciskając. Uniosłem wargi wyszczerzając zęby. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Uszy położyłem po sobie, a następnie spojrzałem na towarzyszącego wilka oziębłym wzrokiem, mówiącym jedno "Albo powiesz mi co tu się dzieje, albo naprawdę zrobi się nieprzyjemnie" Wilk tylko przekręcił głowę jakby nie rozumiał tej prostej aluzji. Przewróciłem oczami. On tylko udaje głupa, czy jest taki?-Spytałem się sam siebie w myślach. Nie czekając dłużej na żaden ruch ze strony wilka, wstałem i odwróciłem się powoli odchodząc. Wszedłem w gęste trawy, tak, aby mnie już nie widział. I tak też było. Wyszedłem ponownie w lesie, bez towarzystwa obcego mi wilka. Oglądając się za siebie wydałem z siebie odgłos ciężkiego wzdychania. Zwróciłem się przed siebie i znów ruszyłem. Idąc powolnym krokiem, wsłuchiwałem się w odgłosy lasu, na które wcześniej nie zwróciłem większej uwagi. Szybko mogłem stwierdzić, iż w okolicy żyje naprawdę wiele, różniących się do siebie, gatunków ptaków. Spojrzawszy się w górę dostrzegłem grupkę ptactwa. Przystanąłem na chwilę próbując rozpoznać gatunek.
-Kląskawka..-Wyszeptałem na tyle cicho, aby ich nie spłoszyć
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ponownie ruszyłem przed siebie. Przez resztę dróżki szedłem z wygrawerowanym uśmieszkiem na pysku. Po paru chwilach usłyszałem coś przed sobą. Zatrzymałem się nasłuchując. Miałem cichą nadzieję na jakąś dziką zwierzynę, gdyż byłem naprawdę głodny. Zniżyłem się trochę i zacząłem powoli podchodzić do krzewów z który ów hałas się wydobywał. Gdy już miałem zamiar wskoczyć w krzaki i pożegnać zwierzynę z życiem, z tych samych wyszedł ten sam wilk, którego spotkałem wcześniej. W ostatniej chwili powstrzymałem się od skoku, ale czy to oby było najlepsze wyjście? Staliśmy przed sobą patrząc się na nasze osoby. W pewnej chwili, usłyszałem ciche prychnięcie wilka, jakby to było dla niego zabawne. Przekręciłem głowę z niedowierzaniem, jak i ciekawością.
<Ktoś? Nie sądzę, aby komuś chciało się to czytać, ale cóż ; P>
-Co to za miejsce?
Nie spojrzawszy się nieznajomego, mogłem wyczuć, że patrzy się na mnie. Wręcz obserwuje śledząc każdy mój oddech, drgania ogona czy też mimowolne ruchy uszu. Cicho czekając na odpowiedź wsłuchiwałem się w otoczenie. W krótkim czasie wilk również usiadł, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Zgrzytnąłem zębami. Czekanie powoli zaczęło mnie irytować. Czego tak się dogląda? NA co czeka? Czy myśli, że zaraz na niego skoczę bądź w jakikolwiek inny sposób zaatakuję? Dlaczego nic nie mówi? Zamknąłem oczy porządnie je zaciskając. Uniosłem wargi wyszczerzając zęby. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Uszy położyłem po sobie, a następnie spojrzałem na towarzyszącego wilka oziębłym wzrokiem, mówiącym jedno "Albo powiesz mi co tu się dzieje, albo naprawdę zrobi się nieprzyjemnie" Wilk tylko przekręcił głowę jakby nie rozumiał tej prostej aluzji. Przewróciłem oczami. On tylko udaje głupa, czy jest taki?-Spytałem się sam siebie w myślach. Nie czekając dłużej na żaden ruch ze strony wilka, wstałem i odwróciłem się powoli odchodząc. Wszedłem w gęste trawy, tak, aby mnie już nie widział. I tak też było. Wyszedłem ponownie w lesie, bez towarzystwa obcego mi wilka. Oglądając się za siebie wydałem z siebie odgłos ciężkiego wzdychania. Zwróciłem się przed siebie i znów ruszyłem. Idąc powolnym krokiem, wsłuchiwałem się w odgłosy lasu, na które wcześniej nie zwróciłem większej uwagi. Szybko mogłem stwierdzić, iż w okolicy żyje naprawdę wiele, różniących się do siebie, gatunków ptaków. Spojrzawszy się w górę dostrzegłem grupkę ptactwa. Przystanąłem na chwilę próbując rozpoznać gatunek.
-Kląskawka..-Wyszeptałem na tyle cicho, aby ich nie spłoszyć
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ponownie ruszyłem przed siebie. Przez resztę dróżki szedłem z wygrawerowanym uśmieszkiem na pysku. Po paru chwilach usłyszałem coś przed sobą. Zatrzymałem się nasłuchując. Miałem cichą nadzieję na jakąś dziką zwierzynę, gdyż byłem naprawdę głodny. Zniżyłem się trochę i zacząłem powoli podchodzić do krzewów z który ów hałas się wydobywał. Gdy już miałem zamiar wskoczyć w krzaki i pożegnać zwierzynę z życiem, z tych samych wyszedł ten sam wilk, którego spotkałem wcześniej. W ostatniej chwili powstrzymałem się od skoku, ale czy to oby było najlepsze wyjście? Staliśmy przed sobą patrząc się na nasze osoby. W pewnej chwili, usłyszałem ciche prychnięcie wilka, jakby to było dla niego zabawne. Przekręciłem głowę z niedowierzaniem, jak i ciekawością.
<Ktoś? Nie sądzę, aby komuś chciało się to czytać, ale cóż ; P>
niedziela, 12 czerwca 2016
Od Dannyl'a
W oddali dał się słyszeć głuchy grzmot, przerywający wszechobecną ciszę.
Na nieboskłonie pojawiła się jasna błyskawica, która niczym baśniowy
kwiat rozwinęła swe płatki po całym, ciemnym niebie. Zapowiada się
obfita burza. Tuż przy skalnym uskoku, u podnóża gór wydrążona była
jaskinia. Okryte płachtą mroku wnętrze kazało mieć się na baczności,
ponad to samo w sobie sprawiało wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie.
Westchnąłem ciężko, gdy na zewnątrz burza kolejny raz dała o sobie znać.
Wydałem z siebie rezygnujący jęk i łapą zakryłem ślepia. Brak
jakiegokolwiek zainteresowania praktycznie w stosunku do wszystkiego,
było ostatnio najczęściej okazywaną przeze mnie emocją. Nużyła mnie
jednolita codzienność, która w dużej mierze opierała się na nieustannej
wędrówce. Ciągle narzekam, a mimo to lubię swoje życie i nie zamieniłbym
go na żadne inne. Dannyl zacznij w końcu myśleć pozytywnie! Wdech.
Wszystko jest idealnie. Wydech. Leniwie podniosłem się z ziemi i
przeciągnąłem niczym kocur. Poruszając wszystkimi kończynami na zmianę,
aby przekazać im, że to już koniec drzemki, skierowałem się na zewnątrz.
Zatrzymałem się w przejściu i powoli rozejrzałem po okolicy. Choć
chmury zasłoniły słońce i było całkiem ciemno, zegar w mojej głowie
podpowiadał mi, że jest dopiero południe. Nie zniechęcony wyładowaniem
atmosferycznym tuż nad moją głową, puściłem się truchtem przed siebie
obserwując mroczny nieboskłon. O ile dobrze pamiętam, gdzieś tutaj był
jakiś strumyk... W mój pysk, co jakiś czas uderzał silny powiew
chłodnego wiatru. Pochyliłem głowę ochraniając ją przed zimnem, jednak
nie przestając truchtać pod strome wzniesienie. Szarżując po pokrytej
chwastami łące, po chwili znalazłem się na samej górze. Stamtąd już bez
problemu odnalazłem wartką rzekę. Już chciałem pobiec w stronę brzegu,
gdy tuż przy nim ujrzałem jakiegoś wilka. Z zainteresowaniem
przyglądałem się nieznajomemu i powoli skierowałem się w jego stronę.
Dopiero, gdy znalazłem się przy jego boku zauważyłem, że ten śpi.
Domyśliłem się, że jest to wadera po lekkiej budowie jej ciała. To
wyjaśnia dlaczego nie odwróciła się w moją stronę, zapewne by mnie
wyczuła. Oddaliłem się od wilczycy kilka metrów i również wygodnie się
ułożyłem. Przez pierwszych kilka chwil nie spuszczałem wadery z oczu.
Dopiero później zdałem sobie sprawę, że najchętniej bym coś przegryzł.
Wstałem i podszedłem bliżej brzegu zbiornika wody. Spoglądałem w taflę
wody. Poza swoim zniekształconym odbiciem, dostrzegłem także różnobarwne
łuski ryb. Pochyliłem głowę w stronę wody, a gdy jedna z nich znalazła
się tuż pod moim psykiem gwałtownie zanurzyłem pysk w wodzie, a moje
szczeki zacisnęły się na bezbronnym ciele. Zadowolony, wyciągnąłem
ofiarę z wody i wróciłem na swoje miejsce. Powoli spożywałem posiłek,
cały czas mając się na baczności. W końcu nie jestem tu sam... Burza
zaczynała się rozkręcać, a na swoim ciele poczułem krople deszczu.
Przyczołgałem się bliżej śpiącego wilka i mocno szturchnąłem go pyskiem.
Zdecydowanie mam refleksje do takich rzeczy. Podniosłem głowę, a moje
spojrzenie spotkało się ze wzrokiem nieznajomej.
- Hej tajemnicza niewiasto... -Roześmiałem się.- Przykro mi, że przerywam Twój sen, ale zaczęła się burza.
- Kim jesteś? -Mruknęła leniwie ziewając.
- Daj spokój. Po co zaraz tak oficjalnie. Mów mi Dannyl.
[Ktoś?]
- Hej tajemnicza niewiasto... -Roześmiałem się.- Przykro mi, że przerywam Twój sen, ale zaczęła się burza.
- Kim jesteś? -Mruknęła leniwie ziewając.
- Daj spokój. Po co zaraz tak oficjalnie. Mów mi Dannyl.
[Ktoś?]
niedziela, 12 czerwca 2016
Od Dannyl'a do Allijay
Szeleszczący dźwięk liści, po których obecnie szedłem, wprawiał mnie w
melancholijny spokój. Na niebie, oprócz oślepiającego słońca, nie było
ani jednej chmury. Znienawidzone przeze mnie uroki lata.
Niezaprzeczalnie jest to jeden z najgorszych okresów roku. Wówczas żar
leje się z nieba i pochłania swym gorącem wszystko, co spotka na swej
drodze. Cień dawały mi rozłożyste korony drzew, które rozciągały się
gdzieś kilka metrów nad moją głową. Przez ułożone wiatrem liście,
wpadały promienie słońca, których smugi rozciągały się aż do ziemi. W
ich jasności zauważalne były delikatne nici babiego lata, które
najpewniej zostały zerwane z pajęczych sieci. Uśmiechnąłem się pod
nosem, słysząc ciche ćwierkanie ptaków. W swojej pieśni niezależne są od
nastroju, może im dopisywać co najwyżej pogoda. Dają długi, piękny
koncert, za który nie trzeba płacić, czy też przepychać się w tłumie, co
jest jeszcze większym plusem. Nie wiem gdzie idę. Można powiedzieć, iż
po przygodę, ale to nie do końca byłoby prawdą. Od wszystkiego, co
wydarzyło się przez ostatnie lata mojego życia, czuję się dziwnie, jeśli
nie powiedzieć zupełnie pozbawiony sensu. Próbuję uciec? Być może. Ale
czy da się uciec od siebie? Nie wiem, czy mam ochotę nawiązywać z
kimkolwiek bliższe relacje. Chyba lepiej będzie podróżować samotnie.
Łapy nieco bolały mnie, po kilkugodzinnej wędrówce, ale nie miałem
zamiaru zatrzymać się. Czułem się jakbym był ścigany, jakby ciągle ktoś
za mną chodził i zastanawiał się kiedy mnie zabić. Gdybym miał lepszy
humor pewnie uznałbym, że to zabawne. Czy można nazwać to odwagą?
Szczerze wątpię. Odwaga nie jest uodpornieniem się na lęk i chodzeniem z
wysoko uniesioną głową, w towarzystwie myśli o tym, jak to się wielki
respekt rozbudza. Odwagą nie można nazwać też chęci jej udowodnienia.
Jest to umiejętność szanowania i nie poniżania innych, moc tolerancji i
podkładania losowi swojej nogi, a nie na odwrót. To głupie, że wielu
nadal myli się pojęcie tego słowa. Odwaga, męstwo, honor. Pachnie
książką o słabym początku i jeszcze gorszym zakończeniu. Przyśpieszyłem i
teraz truchtałem około granicy watahy, którą wyczułem przed
trzydziestoma minutami. Mimo tego nie czułem się szczególnie zagrożony.
Możliwe, że zaraz wyskoczy na mnie jakiś wilk. W takich momentach
wszystko jest możliwe. Bardziej niż takiej sytuacji, bałem się aktualnie
siebie. Nie podoba mi się to, że tak myślę. Nie powinienem tego robić, a
mimo wszystko w środku ciągle wiedziałem, że nie mogę przestać o tym
myśleć. Nagle stanąłem w miejscu czując zapach innego wilka. Wyraźnie
czułem, że ktoś się zbliża. Ktoś kogo na pewno nie znam. Upewniłem się,
że jeszcze jestem po dobrej stronie, gdy z naprzeciwka wybiegł wilk. Me
uszy skierowały się do tyłu, a z gardła wydobyło się złowieszcze
warknięcie, ostrzegające osobnika o moim złym nastawieniu. Nie do końca
miałem ochotę walczyć, jednak jeżeli będę musiał na pewno się nie
zawaham. Pomimo ostrzeżenia jakie wysłałem nieznajomemu, ten tylko
zwolnił, ale nie odwrócił się i nie uciekł. Postawa, ów stworzenia
mówiła sama za siebie - przestraszył się. Połyskujące groźnie oczy i
kły, robiły zresztą swoje o czym doskonale wiedziałem i niejednokrotnie
wykorzystywałem dary od matki natury. Wahanie ze strony tamtego było
wręcz namacalne.
- Ja... Przybywam w pokoju! -Po głosie dało się odgadnąć, iż był to wyraźnie spanikowany basior. Obserwował mnie ze zwężonymi źrenicami, najpewniej zastanawiając się nad niewłaściwym krokiem, który może zrobić. Musiałem się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. ,,Przybywam w pokoju" to po prostu coś, co zawsze mnie rozśmiesza. Mówią to zazwyczaj spanikowane wilczki, które chcą przekazać mi jakąś ważną informację. Nie myliłem się.- Znajdujesz się na terenach watahy Shining Star. Prawnie nie możesz tu przebywać. -Z teatralnym westchnięciem wolno i wdzięcznie podszedłem do wilka, po czym przysiadłem przed nim. Dopiero teatralnie, zdałem sobie sprawę, dlaczego przeraził się mnie, aż tak bardzo. Sięgał mi najwyżej do klatki piersiowej, a gdy usiadłem - był wielkości mojej tylnej łapy. Jego błękitne oczy były spanikowane.
- Świetnie. Przepraszam bardzo. -Mruknąłem z ironią, jednak nie poruszyłem się nawet o milimetr.
- Powinieneś stąd iść. -Mój rozmówca niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę. Już otworzył pysk, aby dodać coś jeszcze, gdy z pobliskiego niewielkiego osuwiska gruntu zeskoczyła wilczyca.
- Daj sobie spokój Vavilon. -Rzekła w stronę samca podchodząc bliżej nas.- Zajął byś się w końcu czymś pożytecznym. -Dodała obserwując, jak basior powoli kiwa głową, wstaje, po czym znika w gęstwinie lasu.- Jesteś tu nowy? -Tym razem nieznajoma zwróciła się do mnie.
- Prawdę powiedziawszy to nie.- Uśmiechnąłem się pod nosem.- Jestem Dannyl.
[Allijay?]
- Ja... Przybywam w pokoju! -Po głosie dało się odgadnąć, iż był to wyraźnie spanikowany basior. Obserwował mnie ze zwężonymi źrenicami, najpewniej zastanawiając się nad niewłaściwym krokiem, który może zrobić. Musiałem się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. ,,Przybywam w pokoju" to po prostu coś, co zawsze mnie rozśmiesza. Mówią to zazwyczaj spanikowane wilczki, które chcą przekazać mi jakąś ważną informację. Nie myliłem się.- Znajdujesz się na terenach watahy Shining Star. Prawnie nie możesz tu przebywać. -Z teatralnym westchnięciem wolno i wdzięcznie podszedłem do wilka, po czym przysiadłem przed nim. Dopiero teatralnie, zdałem sobie sprawę, dlaczego przeraził się mnie, aż tak bardzo. Sięgał mi najwyżej do klatki piersiowej, a gdy usiadłem - był wielkości mojej tylnej łapy. Jego błękitne oczy były spanikowane.
- Świetnie. Przepraszam bardzo. -Mruknąłem z ironią, jednak nie poruszyłem się nawet o milimetr.
- Powinieneś stąd iść. -Mój rozmówca niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę. Już otworzył pysk, aby dodać coś jeszcze, gdy z pobliskiego niewielkiego osuwiska gruntu zeskoczyła wilczyca.
- Daj sobie spokój Vavilon. -Rzekła w stronę samca podchodząc bliżej nas.- Zajął byś się w końcu czymś pożytecznym. -Dodała obserwując, jak basior powoli kiwa głową, wstaje, po czym znika w gęstwinie lasu.- Jesteś tu nowy? -Tym razem nieznajoma zwróciła się do mnie.
- Prawdę powiedziawszy to nie.- Uśmiechnąłem się pod nosem.- Jestem Dannyl.
[Allijay?]
niedziela, 12 czerwca 2016
Donnie Darko i Lightning!!!
Mam zaszczyt powitać kolejnie dwa wilki w naszej watasze! Jest to Donnie Darko i Lightning! Życzę wam obojgu miłej zabawy z innymi wilkami c:
Donnie Darko
Lightning
Pozdrawiam, Vanessa
niedziela, 12 czerwca 2016
Od Revel'a CD. Allijay
- W porządku - powiedziałem bez większego entuzjazmu.
Vanessa odeszła a ja zostałem z Allijay. Wstałem i przeciągnąłem się. Ruszyłem powoli w stronę miejsca służącego nam za wodopój. Oczywiście najpierw musieliśmy przejść spory kawałek lasu aby tam dotrzeć.
- Wybacz jeśli czasem będę się mieszał ale sam do końca jeszcze nie znam wszystkich terenów.
- Od dawna tu jesteś? - zapytała samica
- Nie, właściwie niewiele dłużej od ciebie.
- Hmm... - mruknęła wadera a ja zacząłem się zastanawiać co to mogło oznaczać.
Dalsza część drogi w większości minęła nam w ciszy. Nie bardzo wiedziałem o czym moglibyśmy rozmawiać. Nigdy nie byłem w tym zbyt dobry a szukanie na siłę tematu do rozmowy nie wydawało mi się być dobrym pomysłem. Westchnąłem nieco zrezygnowany. Mam wrażenie, że to piekielne nieszczęście wciąż się gdzieś wokół mnie kręci i jakoś nie ma zamiaru dać mi spokoju. Nim się obejrzałem byliśmy już nad wodą. Wziąłem głęboki wdech.
- Tak... więc dotarliśmy - powiedziałem starając się nawiązać jakąś rozmowę.
Nim się jednak obejrzałem wilczyca już popędziła w stronę wody. Bez namysłu wskoczyła do niej przy okazji ochlapując mnie ilością wody na tyle dużą, że odniosłem wrażenie iż nie ma już potrzeby abym sam do niej wchodził. Oczywiście samica postanowiła skwitować to głośnym śmiechem
- Wyglądasz jak zmokła kura - stwierdziła
Położyłem uszy po sobie jednocześnie spoglądając na Allijay kątem oka. Czułem potrzebę zrewanżowania jej się w jakiś sposób. W tej jednak chwili nic nie przychodziło mi do głowy. Podszedłem do brzegu i spojrzałem na wodę. Tuż pod jej powierzchnią przepłynęła właśnie niewielka ryba. Szybko ją złapałem. Wewnętrznie gryziony przez ciekawość postanowiłem sprawdzić jak zareaguje samica.
- Łap! - zawołałem rzucając rybę prosto w stronę taplającej się w wodzie wadery
<Allijay xd?>
Vanessa odeszła a ja zostałem z Allijay. Wstałem i przeciągnąłem się. Ruszyłem powoli w stronę miejsca służącego nam za wodopój. Oczywiście najpierw musieliśmy przejść spory kawałek lasu aby tam dotrzeć.
- Wybacz jeśli czasem będę się mieszał ale sam do końca jeszcze nie znam wszystkich terenów.
- Od dawna tu jesteś? - zapytała samica
- Nie, właściwie niewiele dłużej od ciebie.
- Hmm... - mruknęła wadera a ja zacząłem się zastanawiać co to mogło oznaczać.
Dalsza część drogi w większości minęła nam w ciszy. Nie bardzo wiedziałem o czym moglibyśmy rozmawiać. Nigdy nie byłem w tym zbyt dobry a szukanie na siłę tematu do rozmowy nie wydawało mi się być dobrym pomysłem. Westchnąłem nieco zrezygnowany. Mam wrażenie, że to piekielne nieszczęście wciąż się gdzieś wokół mnie kręci i jakoś nie ma zamiaru dać mi spokoju. Nim się obejrzałem byliśmy już nad wodą. Wziąłem głęboki wdech.
- Tak... więc dotarliśmy - powiedziałem starając się nawiązać jakąś rozmowę.
Nim się jednak obejrzałem wilczyca już popędziła w stronę wody. Bez namysłu wskoczyła do niej przy okazji ochlapując mnie ilością wody na tyle dużą, że odniosłem wrażenie iż nie ma już potrzeby abym sam do niej wchodził. Oczywiście samica postanowiła skwitować to głośnym śmiechem
- Wyglądasz jak zmokła kura - stwierdziła
Położyłem uszy po sobie jednocześnie spoglądając na Allijay kątem oka. Czułem potrzebę zrewanżowania jej się w jakiś sposób. W tej jednak chwili nic nie przychodziło mi do głowy. Podszedłem do brzegu i spojrzałem na wodę. Tuż pod jej powierzchnią przepłynęła właśnie niewielka ryba. Szybko ją złapałem. Wewnętrznie gryziony przez ciekawość postanowiłem sprawdzić jak zareaguje samica.
- Łap! - zawołałem rzucając rybę prosto w stronę taplającej się w wodzie wadery
<Allijay xd?>
czwartek, 9 czerwca 2016
Dannyl!
Powitajmy serdecznie kolejnego wilka, a jest nim Dannyl. Formularz, który mi przysłałeś jest powalający! Sama bym lepszego nie napisała c: Życzę udanej zabawy w naszym niewielkim jak dotąd gronie ^^
Dannyl
Pozdrawiam, Vanessa
czwartek, 9 czerwca 2016
Ogłoszenie!
Wszyscy, którzy wysyłają mi opowiadania na doggi-game, proszę, abyście wysyłali mi wszystko w najbliższym czasie na howrse, bądź mój gmail (kiiyukowilk@gmail.com) , gdyż nie wiem co się stało, ale nie mam możliwości zalogowania się na doggi-game. Nie wiem ile to potrwa, ale gdy będę coś wiedziała od razu dam wam znać.
Pozdrawiam, Vanessa
Pozdrawiam, Vanessa
środa, 8 czerwca 2016
Od Moonrise'a
Od
kilku dni należę do nowej watahy. Nikogo tutaj nie znam, tylko Alfę
co jest raczej logiczne. Musiałem z nią porozmawiać by dołączyć,
prawda? W sumie, to jak na razie nie mam zamiaru nikogo poznawać.
Lubię być sam. Samotność jest piękna, choć czasem może wydawać
się nieco przerażająca, choć na pewno jest lepsza od śmierci.
Propos śmierci. Często się nad nią zastanawiam. Ciekawe, jakie to
uczucie? Wiedzieć, że jest już twój koniec? Dobra, zmieńmy
temat.
Było
lato. Bardzo ciepło. Ptaszki śpiewały. Gardziłem tym. Kiedyś to
mnie zachwycało, ale teraz? Nienawidzę tego. Jestem w tej watasze,
bo boję się śmierci, a wiem, że w grupie nie zginę. Czy myślę
tylko o sobie? No, może troszkę. Ale co z tego? I tak nikt nie chce
ze mną rozmawiać. Odpycham samym wyglądem. W szczególności moje
gadzie oczy.
Siedziałem
w cieniu drzewa i obserwowałem okolicę. Każdy, nawet najmniejszy
ruch zauważałem. Jestem bardzo uważny. Należę do obserwatorów.
Kto to? To ktoś, kto rozumie świat poprzez jedynie jego
obserwowanie.
Jak
już wspomniałem, zauważałem nawet najmniejsze ruchy chociażby
liści. Od razu zwróciłem uwagę na trzęsący się krzaczor.
Nadstawiłem uszy i czekałem. Wyszedł z krzaków wilk. Jeszcze tego
brakowało.
<Ktoś?
Proszę ;-;>
środa, 8 czerwca 2016
Moonrise!
Oto kolejny wilk, a jest to Moonrise. Drugi basior w watasze. Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj i że będziemy się razem wspaniale bawić c:
Moonrise
Pozdrawiam, Vanessa
środa, 8 czerwca 2016
Od Neko - jak dołączyłam cz. 2
Biegliśmy już długo, robiło się też ciemno.
- Najwyższy czas na odpoczynek - powiedziałam do brata (Charlie).
- Skoro tak uważasz - odparł Charlie. - A gdzie masz zamiar odpocząć?
- Przecież nigdy tu nie byłam, nie wiem więc, gdzie tu można odpocząć! - Wrzasnęłam mu w ucho. Po chwili jednak zrozumiałam, że niepotrzebnie byłam wściekła.
Eh, przez tą całą ucieczkę trochę mi się zmienił charakter. Jestem chyba trochę wredna, być może nie tylko dla brata. Może dla innych też. Szkoda.
Zadecydowaliśmy, że położymy się w lesie i tam prześpimy nadchodzącą noc. Charlie usnął pod drzewem, ja postanowiłam wejść na drzewo. Tak będzie bezpieczniej.
Obudziłam się. O dziwo, nie spadłam z drzewa. Sprytna jestem, tak chwalę samą siebie. Może i nie powinnam. Trudno.
- Charlie? - Zapytałam, ponieważ nie było pod drzewem mojego brata.
- Bu! - Krzyknął znajomy głos. To był Charlie. Ukrył się za mną. Widocznie też wlazł na drzewo, kiedy usnęłam.
- Uduszę cię! - Krzyknęłam, ale śmiejąc się.
Zeskoczyliśmy z drzewa, i zaczęliśmy się gonić. Jejku, my się jak szczeniaki bawimy! Ale musieliśmy się wybiegać. Cały czas się śmialiśmy!
Po udanej gonitwie zdecydowaliśmy, że każdy pójdzie w inną stronę. Może to dobrze? Charlie i tak działa mi na nerwy! Jest to jednak mój brat, trudno będzie nam się rozdzielić...
- Będę odwiedzać - powiedziałam. Mam genialne pomysły!
- Najwyższy czas na odpoczynek - powiedziałam do brata (Charlie).
- Skoro tak uważasz - odparł Charlie. - A gdzie masz zamiar odpocząć?
- Przecież nigdy tu nie byłam, nie wiem więc, gdzie tu można odpocząć! - Wrzasnęłam mu w ucho. Po chwili jednak zrozumiałam, że niepotrzebnie byłam wściekła.
Eh, przez tą całą ucieczkę trochę mi się zmienił charakter. Jestem chyba trochę wredna, być może nie tylko dla brata. Może dla innych też. Szkoda.
Zadecydowaliśmy, że położymy się w lesie i tam prześpimy nadchodzącą noc. Charlie usnął pod drzewem, ja postanowiłam wejść na drzewo. Tak będzie bezpieczniej.
Obudziłam się. O dziwo, nie spadłam z drzewa. Sprytna jestem, tak chwalę samą siebie. Może i nie powinnam. Trudno.
- Charlie? - Zapytałam, ponieważ nie było pod drzewem mojego brata.
- Bu! - Krzyknął znajomy głos. To był Charlie. Ukrył się za mną. Widocznie też wlazł na drzewo, kiedy usnęłam.
- Uduszę cię! - Krzyknęłam, ale śmiejąc się.
Zeskoczyliśmy z drzewa, i zaczęliśmy się gonić. Jejku, my się jak szczeniaki bawimy! Ale musieliśmy się wybiegać. Cały czas się śmialiśmy!
Po udanej gonitwie zdecydowaliśmy, że każdy pójdzie w inną stronę. Może to dobrze? Charlie i tak działa mi na nerwy! Jest to jednak mój brat, trudno będzie nam się rozdzielić...
- Będę odwiedzać - powiedziałam. Mam genialne pomysły!
środa, 8 czerwca 2016
Od Allijay do Revel'a
Miło z jego strony, że zdecydował się mnie odprowadzić, ale dżentelmen
mógłby się chociaż przedstawić. Szliśmy w ciszy, ja ze wzrokiem wbitym w
ziemię - a nóż znajdę coś ciekawego! Taa chyba mrowisko co najwyżej - a
on rozglądając się na boki. W sumie to o czym mielibyśmy rozmawiać?
Pogoda była cudowna. Ptaszki ćwierkały, słońce ogrzewało wszystko dookoła, a wiatr delikatnie muskał moją sierść, a no i w tej bajce były smoki. Oczywiście jak tylko się tu pojawiłam to niebo pokryły szare chmury, a w oddali widać było błyski, po których dochodziło do nas grzmienie.
Dopiero kiedy dotarliśmy do jaskini alfy, mój nowy znajomy zdecydował się na wymianę imion.
Przed grotą czekała na mnie alfa, która okazała się waderą - jak dotąd raczej były to basiory, no cóż wadera też się pewnie nadaje.
-Witajcie - odparła - Revel kim jest twoja nowa koleżanka? - uśmiechnęła się
-Jestem Allijay - odparłam - I chciałabym tu dołączyć - dokończyłam bez większych uprzejmości
-Ahhh! To świetnie! - uszczęśliwiona wadera zaprosiła mnie do środka gestem łapy.
-A ty Revel zaczekaj tutaj na nas - rzuciła jeszcze odwracając głowę do basiora, na co on jedynie skiną głową.
Rozmowa z Vanessą - dowiedziałam się, że alfa się tak nazywa - przebiegła mi dość szybko i myślę, że nawet dobrze. Wiem, że to źle, ale nie wspomniałam jej o moich poprzednich delikatnych problemach z przystosowaniem się do grupy wilków, jednak mam nadzieję, że tutaj jakoś się to uda.
-Dobrze to tyle, myślę że będzie się nam dobrze współpracowało - wyszłyśmy przed jaskinię, gdzie Revel już za pewne usychał z nudów.
-Revel gdybyś był tak miły i oprowadził Allijay po terenach, byłabym bardzo szczęśliwa
<Revel c:>
Pogoda była cudowna. Ptaszki ćwierkały, słońce ogrzewało wszystko dookoła, a wiatr delikatnie muskał moją sierść, a no i w tej bajce były smoki. Oczywiście jak tylko się tu pojawiłam to niebo pokryły szare chmury, a w oddali widać było błyski, po których dochodziło do nas grzmienie.
Dopiero kiedy dotarliśmy do jaskini alfy, mój nowy znajomy zdecydował się na wymianę imion.
Przed grotą czekała na mnie alfa, która okazała się waderą - jak dotąd raczej były to basiory, no cóż wadera też się pewnie nadaje.
-Witajcie - odparła - Revel kim jest twoja nowa koleżanka? - uśmiechnęła się
-Jestem Allijay - odparłam - I chciałabym tu dołączyć - dokończyłam bez większych uprzejmości
-Ahhh! To świetnie! - uszczęśliwiona wadera zaprosiła mnie do środka gestem łapy.
-A ty Revel zaczekaj tutaj na nas - rzuciła jeszcze odwracając głowę do basiora, na co on jedynie skiną głową.
Rozmowa z Vanessą - dowiedziałam się, że alfa się tak nazywa - przebiegła mi dość szybko i myślę, że nawet dobrze. Wiem, że to źle, ale nie wspomniałam jej o moich poprzednich delikatnych problemach z przystosowaniem się do grupy wilków, jednak mam nadzieję, że tutaj jakoś się to uda.
-Dobrze to tyle, myślę że będzie się nam dobrze współpracowało - wyszłyśmy przed jaskinię, gdzie Revel już za pewne usychał z nudów.
-Revel gdybyś był tak miły i oprowadził Allijay po terenach, byłabym bardzo szczęśliwa
<Revel c:>
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Vanessy CD. Revel'a
Zasnęłam dość szybko, a przynajmniej nie miałam z tym dużych problemów. I dobrze. Na jutro muszę być wyspana. Trzeba na coś zapolować, bo cały dzień będę głodowała, co raczej nie uchodzi za najlepszą wizję. Mimo wszystko jednak zasnęłam.
***
Obudziło mnie jakieś szmeranie. Było ciche, ale ja mam bardzo lekki sen. Rozejrzałam się wokoło i zrozumiałam, że dźwięki dochodzą z zewnątrz. Przeciągnęłam się, bo jakoś nie śpieszyło mi się by sprawdzić kto, ewentualnie co, to może być. Widząc grzebiącego w ziemi zająca miałam mieszane uczucia. Tylko zwykły zając. Wzruszyłam na to i udałam się nad rzekę, by móc się umyć. Słońce świeciło, a na niebie pojawiły się pojedyncze, białe i puchate chmurki. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej. W sumie to dobrze, bo lubię, gdy jest ciepło.
Na miejscu bez chwili zastanowienia weszłam do wody. Chłodne fale ochłodziły moje ciało. Powoli przyzwyczaiłam się do niższej temperatury. Po chwili szalałam w wodzie jak opętana. Podczas chwili odpoczynku zauważyłam, że na brzegu przygląda mi się wilk. To był Revel.
<Revel? Wybacz, że tak krótko>
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Revel'a CD. Allijay
Milczałem chwilę po czym przeniosłem wzrok na drzewo o którym mówiła
wadera. Prychnąłem pod nosem. Odniosłem wrażenie, że właśnie miałem do
czynienia z kimś nieźle zakręconym.
- Tak... - westchnąłem - Szukasz tu czegoś?
Samica jeszcze chwilę wpatrywała się we mnie z wyraźnym niezadowoleniem. Uhu, miałem tylko nadzieje, że już na wstępie nie wpakowałem się w jakieś kłopoty. Ostatnie czego by mi brakowało to robienie sobie niepotrzebnych wrogów.
- Jest tu wataha, chcę do niej dołączyć. - powiedziała po chwili wadera wypinając przy tym dumnie pierś.
W duchu trochę ucieszyły mnie jej słowa. Oznaczało to tyle, że będę mógł z czystym sercem oddać ją pod opiekę Vanessy.
- No to idziemy do alfy. - powiedziałem wstając po czym ruszyłem w stronę jaskini Vanessy.
Idąc nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że o czymś zapomniałem. Wydawało mi się to dość istotne a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że nie jest to nic co było by mi potrzebne do szczęścia.
- Ah, no tak... - zacząłem po czym urwałem nie widząc wadery nigdzie obok.
- Chciałeś czegoś? - usłyszałem nagle głos za sobą.
Odwróciłem się gwałtownie. Zacząłem się zastanawiać czy to jakiś nowy zwyczaj zachodzenia wszystkich od tyłu. Nie wiem, który to już raz ktoś nagle za mną wyskakuje.
- Chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. - powiedziałem chodź ogarnęła mnie wątpliwość czy oby na pewno chcę to wiedzieć.
- Allijay - odpowiedziała samica a jej odpowiedź wydała mi się wyjątkowo... normalna.
Po tym co zdążyłem zobaczyć odniosłem wrażenie, że usłyszę coś znacznie bardziej szalonego, w pewnym sensie trochę się rozczarowałem.
- Miło, ja to Revel. W każdym razie zaraz będziemy u alfy.
Gdy już dotarliśmy do jaskini szybko okazało się, że Vanessa jest na miejscu. Odetchnąłem z pewną ulgą. Pozostawało mi jedynie przedstawić sobie wadery i w miarę możliwości jak najszybciej się zmyć. Pech jednak chciał, że alfa raczej nie podzielała mojego stanowiska. Zmuszony byłem zaczekać za Allijay.
<Allijay?>
- Tak... - westchnąłem - Szukasz tu czegoś?
Samica jeszcze chwilę wpatrywała się we mnie z wyraźnym niezadowoleniem. Uhu, miałem tylko nadzieje, że już na wstępie nie wpakowałem się w jakieś kłopoty. Ostatnie czego by mi brakowało to robienie sobie niepotrzebnych wrogów.
- Jest tu wataha, chcę do niej dołączyć. - powiedziała po chwili wadera wypinając przy tym dumnie pierś.
W duchu trochę ucieszyły mnie jej słowa. Oznaczało to tyle, że będę mógł z czystym sercem oddać ją pod opiekę Vanessy.
- No to idziemy do alfy. - powiedziałem wstając po czym ruszyłem w stronę jaskini Vanessy.
Idąc nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że o czymś zapomniałem. Wydawało mi się to dość istotne a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że nie jest to nic co było by mi potrzebne do szczęścia.
- Ah, no tak... - zacząłem po czym urwałem nie widząc wadery nigdzie obok.
- Chciałeś czegoś? - usłyszałem nagle głos za sobą.
Odwróciłem się gwałtownie. Zacząłem się zastanawiać czy to jakiś nowy zwyczaj zachodzenia wszystkich od tyłu. Nie wiem, który to już raz ktoś nagle za mną wyskakuje.
- Chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. - powiedziałem chodź ogarnęła mnie wątpliwość czy oby na pewno chcę to wiedzieć.
- Allijay - odpowiedziała samica a jej odpowiedź wydała mi się wyjątkowo... normalna.
Po tym co zdążyłem zobaczyć odniosłem wrażenie, że usłyszę coś znacznie bardziej szalonego, w pewnym sensie trochę się rozczarowałem.
- Miło, ja to Revel. W każdym razie zaraz będziemy u alfy.
Gdy już dotarliśmy do jaskini szybko okazało się, że Vanessa jest na miejscu. Odetchnąłem z pewną ulgą. Pozostawało mi jedynie przedstawić sobie wadery i w miarę możliwości jak najszybciej się zmyć. Pech jednak chciał, że alfa raczej nie podzielała mojego stanowiska. Zmuszony byłem zaczekać za Allijay.
<Allijay?>
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Allijay do Revel'a
Zerwałam się raptownie i dzikim pędem podążałam za sarną. Skubana
sprawnie omijała drzewa, krzaki czy inne doły, wszystko byle nie dać się
złapać, no cóż ja na jej miejscu też nie chciałabym być zjedzona, ale
mogłaby odpuścić przecież taka kolej rzeczy. Pogoda była iście letnia,
na niebie ani jednego puszystego obłoczka, słońce praży wszystko jak
frytki, a wiatr chyba stwierdził, że czas wyjechać w Bieszczady. Pogoń
może zaliczyłaby się do udanych, a ja teraz leżałabym syta w jakiejś
jaskini prowadząc bardzo zaciekłą rozmowę z jakimś kamieniem, ale
wszystko musiała pójść nie tak. "ehhh czego ty się spodziewałaś All?".
Nagle dotarł do mnie dość wyraźny zapach czegoś, a w zasadzie kogoś,
chwila konsternacji i... Tak! To jakaś wataha. Uwaga Jay skupienie,
pokaż się z jak najlepszej strony. Halo wilki! Ma ktoś lustro?! Przecież
nie mogę być taka potargana! Nos do góry i idę - pewna siebie wadera.
No i doszłam. W trakcie mego jakże szlacheckiego chodu podwinęła mi się
łapa i zaryłam w piach, no cóż. Wstajemy, i jak gdyby nic się nie stało
idziemy dalej. Jednak do moich uszu dotarł chichot, o nie! Nikt nie
będzie się ze mnie śmiał!
Szybkie rozeznanie terenu... Jest! Jakiś basior, albo nieźle napakowana wadera, nie ważne.
-Ej ty! Z czego się śmiejesz?! - ojjj żeby mi to startowanie do innych nie wyszło bokiem
-Ja? - wilk podniósł brwi (czy wilki mają w ogóle brwi? nie ważne każdy wie o co chodzi) ze zdziwienia.
-Nie, to drzewo obok ciebie - przewróciłam oczami
-...
<Revel? c: >
Szybkie rozeznanie terenu... Jest! Jakiś basior, albo nieźle napakowana wadera, nie ważne.
-Ej ty! Z czego się śmiejesz?! - ojjj żeby mi to startowanie do innych nie wyszło bokiem
-Ja? - wilk podniósł brwi (czy wilki mają w ogóle brwi? nie ważne każdy wie o co chodzi) ze zdziwienia.
-Nie, to drzewo obok ciebie - przewróciłam oczami
-...
<Revel? c: >
wtorek, 7 czerwca 2016
Allijay!
Mam zaszczyt powitać kolejną, trzecią już waderę w watasze. Po pierwsze, dziękuję, że zdecydowałaś się dołączyć do chyba setnego już mojego bloga, a po drugie, świetny wysłałaś formularz, bardzo wyczerpujący i ciekawie się go czyta. Bez zbędnego przedłużania, poznajcie Allijay!
Allijay
Pozdrawiam, Vanessa
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Revel'a CD. Vanessy
Położyłem uszy po sobie nie wiedząc w jaki sposób mógł bym to
skomentować. Bez słowa ruszyłem więc dalej. Z jej słów wynikało, że jest
tu jakaś wataha. Przyznam, że nieco mnie to zaskoczyło ponieważ
wcześniej nie spotkałem tu żywej duszy. Od mojego ostatniego pobytu w
watasze minął trochę ponad rok więc była by to ciekawa odmiana. Z
drugiej strony nauczony doświadczeniem obawiałem się, że przykra
historia może znów mnie nawiedzić. Nie potrzebowałem więcej rozczarowań.
A jednak ta myśl nie dawała mi spokoju.
- Więc alfa watahy mówiłaś. - zacząłem spoglądając na waderę kontem oka.
- Tak. - odparła - Wataha nazywa się Shining Star. Czemu pytasz?
- Bez powodu.
Oczywiście nie do końca była to prawda. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać nad tym co mógł bym zrobić z tym fantem. Wataha oznaczała by dla mnie dom, miejsce do którego mógł bym wracać. Tylko czy właśnie tego chciałem, po tak długim czasie spędzonym samemu?
- Dużo was w tej watasze? - zapytałem jakby od niechcenia
- Na razie tylko ja i jeszcze jedna wilczyca.
Zatrzymałem się słysząc te słowa. Kłamała? Z drugiej strony po co miała by to robić.
- Więc... szukacie teraz jakichś członków?
- A co? Chciałbyś dołączyć? - zapytała wadera ze zwycięskim uśmiechem
Położyłem uszy po sobie, byłem nieco zirytowany. Najbardziej jednak nie podobało mi się to, że nie mogłem zaprzeczyć.
- Może - burknąłem
Samica uśmiechnęła się i powiedziała:
- W takim razie witamy na pokładzie.
- Jasne... - powiedziałem starając się wykrzesać z siebie coś na podobieństwo uśmiechu
Ruszyliśmy dalej w ciszy aż w końcu dotarliśmy do wcześniej upatrzonego sobie przeze mnie drzewa. Natychmiast położyłem się na ziemi i ziewnąłem.
- Masz zamiar tu spać? - zapytała Vanessa
- Tak - odparłem krótko
- Skoro tak... - powiedziała po czym odchodząc dodała - Jakbyś czegoś potrzebował moja jaskinia jest trochę dalej.
- Jasne - mruknąłem w połowie będąc już w krainie snów.
<Vanessa?>
- Więc alfa watahy mówiłaś. - zacząłem spoglądając na waderę kontem oka.
- Tak. - odparła - Wataha nazywa się Shining Star. Czemu pytasz?
- Bez powodu.
Oczywiście nie do końca była to prawda. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać nad tym co mógł bym zrobić z tym fantem. Wataha oznaczała by dla mnie dom, miejsce do którego mógł bym wracać. Tylko czy właśnie tego chciałem, po tak długim czasie spędzonym samemu?
- Dużo was w tej watasze? - zapytałem jakby od niechcenia
- Na razie tylko ja i jeszcze jedna wilczyca.
Zatrzymałem się słysząc te słowa. Kłamała? Z drugiej strony po co miała by to robić.
- Więc... szukacie teraz jakichś członków?
- A co? Chciałbyś dołączyć? - zapytała wadera ze zwycięskim uśmiechem
Położyłem uszy po sobie, byłem nieco zirytowany. Najbardziej jednak nie podobało mi się to, że nie mogłem zaprzeczyć.
- Może - burknąłem
Samica uśmiechnęła się i powiedziała:
- W takim razie witamy na pokładzie.
- Jasne... - powiedziałem starając się wykrzesać z siebie coś na podobieństwo uśmiechu
Ruszyliśmy dalej w ciszy aż w końcu dotarliśmy do wcześniej upatrzonego sobie przeze mnie drzewa. Natychmiast położyłem się na ziemi i ziewnąłem.
- Masz zamiar tu spać? - zapytała Vanessa
- Tak - odparłem krótko
- Skoro tak... - powiedziała po czym odchodząc dodała - Jakbyś czegoś potrzebował moja jaskinia jest trochę dalej.
- Jasne - mruknąłem w połowie będąc już w krainie snów.
<Vanessa?>
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Vanessy CD. Revel'a
Było późno. Bardzo późno, a ja jak zazwyczaj spacerowałam. Uwielbiałam spacery w blasku księżyca. Miałam w tedy dużo okazji do porozmyślania, na co nie miałam czasu podczas dnia. Te wszystkie sprawy związane z watahą. Może i moja wataha była mała, ale to nie miało znaczenia. Nie dla mnie. Przechadzałam się nad niewielkim zbiornikiem wody. Byłam spragniona, tak więc napiłam się trochę wody. Usiadłam nad brzegiem i rozpoczęłam przemyślenia. Po jakimś czasie znużyło mnie zmęczenie. Postanowiłam tak więc udać się spać. Niebo było bezchmurne, było ciepło. Zobaczyłam w oddali postać wilka. Nie znałam go. Zakradłam się, ale chyba mnie usłyszał, gdyż stanął i nasłuchiwał. Chwilę później ruszył do przodu i zobaczył mnie. Przez kilka sekund staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie.
-Em... Hej. - zaczęłam. Wilk nie odpowiedział mi. Podeszłam nieco bliżej. - Jestem alfą watahy. Nazywam się Vanessa. - Przedstawiłam się
Wilk w odpowiedzi coś pomruczał i ruszył do przodu.
- Nie przedstawisz się? - zapytałam lekko oburzona, jednak starałam się nie dawać tego po sobie poznać.
- Revel . -rzucił
Stałam przez chwilę w miejscu, jednak po chwili, powoli ruszyłam za wilkiem. Chyba czuł moją obecność, bo w pewnym momencie zatrzymał się tuż przede mną.
-Możesz za mną nie łazić? - zapytał lekko zły
- Tak się składa, że idziesz w stronę mojej jaskini. - odparłam
<Revel?>
-Em... Hej. - zaczęłam. Wilk nie odpowiedział mi. Podeszłam nieco bliżej. - Jestem alfą watahy. Nazywam się Vanessa. - Przedstawiłam się
Wilk w odpowiedzi coś pomruczał i ruszył do przodu.
- Nie przedstawisz się? - zapytałam lekko oburzona, jednak starałam się nie dawać tego po sobie poznać.
- Revel . -rzucił
Stałam przez chwilę w miejscu, jednak po chwili, powoli ruszyłam za wilkiem. Chyba czuł moją obecność, bo w pewnym momencie zatrzymał się tuż przede mną.
-Możesz za mną nie łazić? - zapytał lekko zły
- Tak się składa, że idziesz w stronę mojej jaskini. - odparłam
<Revel?>
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Neko - jak dołączyłam cz. 1
Zanim dotarłam do WSS, miałam wiele przygód. Pierwsza z nich była najgorsza, straszna, wstrętna; na pewno jej nie zapomnę...
Otóż spokojnie sobie siedzieliśmy w jaskini z rodziną i jedliśmy upolowanego przedtem wielkiego suma. Każdy dostał kawałek, ale sum był tak wielki że jeszcze trochę zostało na jutro.
Nagle do naszej jaskini wskoczyły dwa demony, w postaci czarnych wilków.
- Wyczułem piękny zapach rybki - powiedział jeden z nich szyderczo. - A wy mi jej nie daliście!
- Teraz? - Szepnął do pierwszego drugi.
- Teraz! - Wykrzyknął pierwszy i demony się na nas rzuciły.
Mój tata próbował z nimi walczyć, żeby nas wszystkich obronić, niestety nie udało mu się. Jeden z demonów zagryzł moją mamę, była półżywa, tata się nią zajął.
- Neko, Charlie, uciekajcie gdzie indziej! Nie możecie zginąć! - Krzyknął nasz tata, uciekłam więc z bratem.
Otóż spokojnie sobie siedzieliśmy w jaskini z rodziną i jedliśmy upolowanego przedtem wielkiego suma. Każdy dostał kawałek, ale sum był tak wielki że jeszcze trochę zostało na jutro.
Nagle do naszej jaskini wskoczyły dwa demony, w postaci czarnych wilków.
- Wyczułem piękny zapach rybki - powiedział jeden z nich szyderczo. - A wy mi jej nie daliście!
- Teraz? - Szepnął do pierwszego drugi.
- Teraz! - Wykrzyknął pierwszy i demony się na nas rzuciły.
Mój tata próbował z nimi walczyć, żeby nas wszystkich obronić, niestety nie udało mu się. Jeden z demonów zagryzł moją mamę, była półżywa, tata się nią zajął.
- Neko, Charlie, uciekajcie gdzie indziej! Nie możecie zginąć! - Krzyknął nasz tata, uciekłam więc z bratem.
wtorek, 7 czerwca 2016
Od Revel'a
Noc nieubłaganie mijała a ja jak na złość nie mogłem zasnąć. Westchnąłem
zrezygnowany i postanowiłem wybrać się na krótki spacer. Wziąłem
głęboki wdech wpuszczając do płuc ciepłe, nocne powietrze. Niechętnie
ogarnąłem wzrokiem najbliższą okolicę i ruszyłem przed siebie. Wokół
panowała niemal całkowita cisza. W drodze nad źródełko towarzyszyło mi
jedynie oddalające się z każdym krokiem pohukiwanie sowy. Będąc już nad
wodą wbiłem wzrok w falujące na wodzie odbicie księżyca. Wpatrywałem
się w nie chwilę po czym zamoczyłem pysk w wodzie biorąc przy tym kilka
łyków. Było to dość orzeźwiające, całkowicie mijało się z tym co
chciałem osiągnąć. Wiedziałem, że teraz jeszcze ciężej będzie mi zasnąć.
Spojrzałem na chwilę na krzaki będące po drugiej stronie. To trwało
tylko chwilę ale miałem silne wrażenie, że ktoś tamtędy przechodził.
Zastanawiałem się czy to w ogóle możliwe. Nie spotkałem w tej okolicy
jeszcze nikogo, tym bardziej nie widziałem powodu dlaczego miał by
kręcić się po lesie akurat w nocy. Uznałem to więc za wymysł mojej
wyobraźni oraz towarzyszący jej zmęczony wzrok. Ziewnąłem. Wyglądało na
też, że jednak byłem trochę śpiący. Postanowiłem więc wrócić do
wcześniej znalezionego przeze mnie miejsca pod drzewem. Truchtem
ruszyłem w stronę swojego wcześniejszego miejsca spoczynku. Nigdy nie
przywiązywałem większej wagi do miejsca w jakim śpię więc rozłożyste
drzewo mogące mnie uchronić przed ewentualnym deszczem także nadawało
się na miejsce do spania. Zatrzymałem się nagle słysząc za sobą jakiś
szelest. Stałem chwilę nasłuchując kolejnych dźwięków po czym się
odwróciłem. Nie widziałem absolutnie nikogo. Mógł to być ptak, a może
jakiś zając czy też szop. Nie byłem w stanie tego stwierdzić. Nie
wyczuwałem nawet, żadnego obcego zapachu, więc może to ponownie był
jedynie wymysł mojej wyobraźni? Odniosłem wrażenie, ze to przez
zmęczenie zaczynam mieć jakieś majaki i mój organizm ewidentnie domaga
się snu. No i uznał bym to za prawdę gdyby nie to, że gdy obróciłem się
by ponownie ruszyć dalej stała przede mną jakaś wadera. Bylem nieco
zaskoczony jej nagłym pojawieniem się. Stałem więc nic nie mówiąc i
czekałem jednie na jej reakcję. W końcu samica postanowiła się odezwać.
<Jakaś samica?>
<Jakaś samica?>
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Revel!
Ponownie mam zaszczyt przedstawić nowego wilka, już drugiego, jednak pierwszego basiora, a mianowicie jest nim Revel. Życzę udanej zabawy ^^
Revel
Pozdrawiam, Vanessa
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Neko!
Mam zaszczyt powitać pierwszą oficjalną członkini naszej watahy, a jest nią Neko ;) Życzę udanej zabawy c:
Neko
Pozdrawiam, Vanessa
niedziela, 5 czerwca 2016
Ponowne otwarcie!!!
Witam Was w ponownym otwarciu mojego bloga. Bardzo serdecznie zapraszam do dołączenia do watahy i życzę miłej zabawy ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)