Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X

wtorek, 14 czerwca 2016

Od Vanessy CD. Lightning'a

Wpatrywałam się w niego. Jego sierść lekko powiewała wraz z wiatrem. Jego łapy twardo stały na podłożu. Byłam zaciekawiona, kim jest owy wilk. Mimo, że sytuacja zdawała się być lekko poważna, mnie rozbawiło zachowanie nieznajomego. Jako alfa powinnam walczyć o swoje tereny, jednak mimo wszystko prychnęłam cicho. Starałam się, by mnie nie usłyszał. Wilk położył uszy po sobie i wpatrywał się we mnie. Nie miałam zamiaru tym razem uciekać. Odważnie zrobiłam krok do przodu tym samym podchodząc bliżej wilka. Mogłam się mu lepiej przyjrzeć. Miał bursztynowe oczy, które świeciły się w blasku słońca. Mój ogon kołysał się w lewo i w prawo.
-Cześć. - Przywitałam się
Starałam się być miła, nie chciałam szukać sobie wrogów. Wilk jednak milczał. Nie miałam zamiaru dać za wygraną.
- Kim jesteś? - spytałam po chwili
Nieznany basior wciąż milczał. Westchnęłam głęboko. Lekko zdenerwowała mnie ta sytuacja. Nie chciałam zbytnio naciskać, tak więc siedziałam cicho i miałam nadzieję, że wilk w końcu mi odpowie.
- Lightning. - usłyszałam po chwili
Czyżby było to jego imię? Tak więc rozmowa zmierza w zamierzanym kierunku. Wilk zaczął się rozluźniać, zauważyłam to po spokojnie i powoli opadających, wcześniej napiętych mięśniach. Aby pokazać mu, że nie szukam problemu usiadłam na glebie. Patrzyłam na Lightning'a, jak dobrze zrozumiałam, z dołu. Jego wzrok tępo wbijał się w drzewa za nami.
- A więc co tu robisz? - zadałam kolejne pytanie
Basior popatrzył na mnie tępo i odwrócił wzrok. Zaciekawiona przekręciłam głowę i wstałam. Bardzo interesowała mnie osobowość tego basiora. Czułam, że coś ukrywa, ale mogłam się mylić. Był inny niż wszyscy których znam. Jego tajemnicza osobowość... Lubię tajemnice. Wyznaczyłam sobie nowy cel. Odkryć prawdziwe "ja" tego wilka.
- Jestem Vanessa. - przedstawiłam się
Wilk w odpowiedzi tylko coś mruknął.

<Lightning?>

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Od Allijay do Dannyl'a

Monotonność powoli skradała się do mojego życia. Dzielnie trzaskałam jej drzwiami przed nosem coraz to wynajdując nowe sposoby na spędzanie wolnego czasu. Dziś padło na zapuszczenie się w jak dotąd nie znane mi tereny. Pogoda iście letnia. Słońce zawzięło się na nas - małe bezbronne istoty i ewidentnie próbuje nas usmażyć, dobrze, że nie wie o istnieniu oleju inaczej wszyscy dawno bylibyśmy wilczymi frytkami, mmm brzmi smakowicie! Oprócz słońca co jakiś czas pojawiał się przyjemny wietrzyk, przynajmniej on dzielnie stoi po naszej stronie. Towarzystwa dotrzymywały mi jedynie ptaki śpiewające swoje koncerty, przeskakiwały z drzewa na drzewo goniąc się na wzajem. Szłam wolno, nigdzie mi się nie śpieszyło a temperatura zdecydowanie nie ułatwiała, a do tego dróżka był bardzo nieprzyjemnie piaszczysta - ohhh Jay ostatnio strasznie wybrzydzasz. Rozglądałam się na boki coby nie przeoczyć nic ciekawego niestety jak dotąd udało mi się nie przeoczyć jedynie załatwiającej się sarny, mogłam to sobie oszczędzić. W sumie gdyby nie to, że nie dawno jadłam może skusiłabym się na małe polowanko, ale komu chciałoby się rzucać w szaleńczy bieg w taką pogodę? Podejrzewam, że ofiara sama by się napatoczyła. Szłam tak, zatracona w swoim świecie, myśląca o niebieskich migdałach, marząca o lepszym życiu i jakimś ciekawym stanowisku w watasze, ot tak po prostu. Czasem sobie lubię podkoloryzować życie, ba! Czasem nawet muszę, żeby się totalnie nie załamać. I może dalej wyobrażałabym sobie moje wyidealizowane życie gdyby do moich nozdrzy nie dotarł obcy zapach. Wilk. Zdecydowanie. Zaintrygowana czymś zupełnie nowym niewiele myśląc pognałam w poszukiwaniu źródła zapachu. Zatrzymałam się dopiero w okolicy krzaków, które były jedyną rzeczą oddzielającą mnie od obcych wilków. Tak, wilków. Był to bardzo masywny, tęgi basior i wyglądająca przy nim jak mrówka wadera o szkarłatnym futrze. W głowie zapaliła mi się lampka. Alfa wspominała coś o jakichś wygnanych wilkach, podobno kilka z nich stworzyło paczkę i starają się stworzyć własną watahę. Jakoś tak jej opis pasował do opisu jednej z wader. W pewnym momencie basior odwrócił się w moją stronę, musiałam o coś zahaczyć. Cho.lera! Jak zwykle! Wadera jednak nie była taka chętna do rozmowy ze mną i chyba uznała, że jestem alfą bo zniknęła aż się za nią kurzyło. Wyszłam zza krzaków.
-Kolejna wadera - jakoś bardziej zabrzmiało to jako stwierdzenie, nie był szczególnie zdziwiony, ani przestraszony, no ale ktoś takiej postury jak on nie ma się czego bać stojąc przed takim chudzielcem jak ja. Obejrzał się w tył. - A gdzie tamtą wywiało? No nic. Może ty coś wiesz o tej tu watasze? Bo jak mniemam to do niej należysz.
Wpatrywał się we mnie swoimi oczami, w sumie nie jestem w stanie określić nawet ich koloru, były po prostu ciemne.
- Należę, ale wiele się ode mnie nie nasłuchasz - odparłam - Jestem tu zaledwie kilka dni, więc mogę cię jedynie zaprowadzić do Alfy - aż wstyd przyznać, że i z tym miałabym problem. A do watahy to tu w lewo, a nie, nie , nie! To w prawo, a może jednak...

<Dannyl? C:>

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Od Lightning'a

Obudziłem się leniwie otwierając oczy. Będąc nadal zaspanym, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdywałem. Była to jaskinia z wieloletnim już mchem w środku. Gdzieniegdzie można było nawet zobaczyć korzenie drzew czy krzewów, które wystawały z nagich skał. Poruszyłem uszami i poprawiłem łapę. Dźwięk odbił się od ścian dość głośnym echem. Spojrzałem się za siebie. Ciemność. Wypuszczając wolno powietrze z ust, uniosłem swój tył wyprostowując nogi. Po względnym rozciągnięciu pokręciłem głową, aby jeszcze bardziej się rozbudzić. Kiedy w końcu zakończyłem wszystkie te czynności, ponownie przeleciałem wzrokiem po jaskini. Choć na początku wydawała się mała to teraz zmieniłem zdanie. Była bardzo przestronna. Wtedy do moich uszu dobiegł odgłos lasu. Skierowałem swój wzrok w stronę wyjścia. Z oddali widziałem już gęsto zarośnięty las. Wypiąłem klatkę do przodu, a następnie wyszedłem z jaskini. Światło dzienne dawało mi trochę po oczach, przez co byłem zmuszony je zmrużyć. Przy zamkniętych oczach przeszedłem kilka metrów, aż w końcu wzrok do mnie powrócił. Las wyglądał bajecznie. Ciemne drzewa wokoło wspaniale komponowały się z ciemną zielenią krzewów, jak i samej trawy. Przejechałem łapą po dość zarośniętej trawie. Była mokra. W nocy musiało solidnie padać. Zamerdałem ogonem i zaciągnąłem się powietrzem. To mnie w pełni orzeźwiło. Wtedy sobie coś uświadomiłem. Spojrzałem się w górę. Drzewa iglaste. Zdziwiło mnie to, gdyż tam gdzie powinienem przebywać nie rosło ich tam aż tak dużo. Położyłem uszy po sobie tym samym próbując sobie przypomnieć gdzie dokładnie się teraz znajduję. Zachwiałem się, a następnie wystrzeliłem przed siebie jakby z procy. Biegłem zgrabnie omijając wszelakie krzewy porozmieszczane w okolicy. Co to za tereny? Nie rozpoznawałem ich. Skąd ja się tu wziąłem? Było to dla mnie największą zagadką. Co się stało? Chciałem to w jakiś sposób odkryć, lecz za bardzo nie wiem jak. W końcu zwolniłem bieg. Truchtałem podchodząc tym samym do pagórka, który okazał się skarpą prowadzącą do nicości. Będąc na granicy życia i śmierci, patrzyłem się w przepaść. Dopiero później skierowałem swój wzrok w dal. Tam też ujrzałem jezioro, polany, jak i okazałe, gęste lasy. Nieopodal znajdywały się jakieś góry. Z wrażenia nogi ugięły się pode mną, a ja sam usiadłem zdezorientowany. Jak ja się tu znalazłem? Co to za miejsce? Muszę stąd się wyrwać, ale jak?-Te pytania zaprzątały moją głowę. Raz jeszcze przeniosłem wzrok na tereny, przez które zabrakło mi aż tchu. Obraz zaczął mi się zamazywać. Byłem zbyt roztargniony, zdziwiony, aby skupić się na myśleniu. Nagle usłyszałem jakiś szelest krzaków za sobą. Czym prędzej skierowałem w tę stronę swój wzrok. W zaciemnionej przez drzewa, gęstwinie, ujrzałem połyskujące ślepia. Zapominając o wszystkim wpatrywałem się w nie z rozwartym pyskiem. Znów usłyszałem. Dźwięk łapiących się gałęzi. Wstałem i zaokrąglając swój krok, szedłem w stronę ślepi. Te jednak po odczekaniu kilku kroków zrobionych przeze mnie, zniknęły w ciemności. Ja tym samym wskoczyłem w głąb krzewów z nadzieją, że jeszcze wpadnę na ową postać. Lecz jej już tam nie było. Zrezygnowany wypuściłem powietrze przez zęby. I wtedy znów usłyszałem łamiące się gałęzie. Spojrzałem się w lewo. Ujrzałem czyjąś sylwetkę. Sylwetkę wilka, tak, na pewno był to wilk! Odzyskując nadzieje, ruszyłem za cieniem. Próbowałem go dogonić, lecz był nie tyle, że zbyt szybki, a znajdował się za daleko. Gdy traciłem już wszelakie szanse na dogonienie tejże osoby, ta zahaczając o jakiś korzeń przewróciła się tym samym turlając się po zboczu górki. Stanąłem na granicy szczytu, a następnie zsuwając się po łapach, dogoniłem turlającą się postać. Gdy byliśmy już na ziemi podbiegłem do postaci. Gdy jednak znajdywałem się niecałe cztery metry od niej ta wstała i znów spojrzała się swoimi ślepiami we mnie, lecz tym razem spode łba. Zatrzymałem się mając nadal uniesioną przednią łapę. Kiedy wilk w końcu wstał, otrzepał się z kurzu. Nie mogłem go określić przez kąt padania cienia. Znajdywał się całkowicie zakryty ciemnością lasu. Wlepiłem ślepia w ziemię niedługo po tym siadając na odkrytej ziemi. Wahając się, w końcu wycedziłem
-Co to za miejsce?
Nie spojrzawszy się nieznajomego, mogłem wyczuć, że patrzy się na mnie. Wręcz obserwuje śledząc każdy mój oddech, drgania ogona czy też mimowolne ruchy uszu. Cicho czekając na odpowiedź wsłuchiwałem się w otoczenie. W krótkim czasie wilk również usiadł, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Zgrzytnąłem zębami. Czekanie powoli zaczęło mnie irytować. Czego tak się dogląda? NA co czeka? Czy myśli, że zaraz na niego skoczę bądź w jakikolwiek inny sposób zaatakuję? Dlaczego nic nie mówi? Zamknąłem oczy porządnie je zaciskając. Uniosłem wargi wyszczerzając zęby. To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Uszy położyłem po sobie, a następnie spojrzałem na towarzyszącego wilka oziębłym wzrokiem, mówiącym jedno "Albo powiesz mi co tu się dzieje, albo naprawdę zrobi się nieprzyjemnie" Wilk tylko przekręcił głowę jakby nie rozumiał tej prostej aluzji. Przewróciłem oczami. On tylko udaje głupa, czy jest taki?-Spytałem się sam siebie w myślach. Nie czekając dłużej na żaden ruch ze strony wilka, wstałem i odwróciłem się powoli odchodząc. Wszedłem w gęste trawy, tak, aby mnie już nie widział. I tak też było. Wyszedłem ponownie w lesie, bez towarzystwa obcego mi wilka. Oglądając się za siebie wydałem z siebie odgłos ciężkiego wzdychania. Zwróciłem się przed siebie i znów ruszyłem. Idąc powolnym krokiem, wsłuchiwałem się w odgłosy lasu, na które wcześniej nie zwróciłem większej uwagi. Szybko mogłem stwierdzić, iż w okolicy żyje naprawdę wiele, różniących się do siebie, gatunków ptaków. Spojrzawszy się w górę dostrzegłem grupkę ptactwa. Przystanąłem na chwilę próbując rozpoznać gatunek.
-Kląskawka..-Wyszeptałem na tyle cicho, aby ich nie spłoszyć
Uśmiechnąłem się lekko, a następnie ponownie ruszyłem przed siebie. Przez resztę dróżki szedłem z wygrawerowanym uśmieszkiem na pysku. Po paru chwilach usłyszałem coś przed sobą. Zatrzymałem się nasłuchując. Miałem cichą nadzieję na jakąś dziką zwierzynę, gdyż byłem naprawdę głodny. Zniżyłem się trochę i zacząłem powoli podchodzić do krzewów z który ów hałas się wydobywał. Gdy już miałem zamiar wskoczyć w krzaki i pożegnać zwierzynę z życiem, z tych samych wyszedł ten sam wilk, którego spotkałem wcześniej. W ostatniej chwili powstrzymałem się od skoku, ale czy to oby było najlepsze wyjście? Staliśmy przed sobą patrząc się na nasze osoby. W pewnej chwili, usłyszałem ciche prychnięcie wilka, jakby to było dla niego zabawne. Przekręciłem głowę z niedowierzaniem, jak i ciekawością.
<Ktoś? Nie sądzę, aby komuś chciało się to czytać, ale cóż ; P>

niedziela, 12 czerwca 2016

Od Dannyl'a

W oddali dał się słyszeć głuchy grzmot, przerywający wszechobecną ciszę. Na nieboskłonie pojawiła się jasna błyskawica, która niczym baśniowy kwiat rozwinęła swe płatki po całym, ciemnym niebie. Zapowiada się obfita burza. Tuż przy skalnym uskoku, u podnóża gór wydrążona była jaskinia. Okryte płachtą mroku wnętrze kazało mieć się na baczności, ponad to samo w sobie sprawiało wyjątkowo nieprzyjemne wrażenie. Westchnąłem ciężko, gdy na zewnątrz burza kolejny raz dała o sobie znać. Wydałem z siebie rezygnujący jęk i łapą zakryłem ślepia. Brak jakiegokolwiek zainteresowania praktycznie w stosunku do wszystkiego, było ostatnio najczęściej okazywaną przeze mnie emocją. Nużyła mnie jednolita codzienność, która w dużej mierze opierała się na nieustannej wędrówce. Ciągle narzekam, a mimo to lubię swoje życie i nie zamieniłbym go na żadne inne. Dannyl zacznij w końcu myśleć pozytywnie! Wdech. Wszystko jest idealnie. Wydech. Leniwie podniosłem się z ziemi i przeciągnąłem niczym kocur. Poruszając wszystkimi kończynami na zmianę, aby przekazać im, że to już koniec drzemki, skierowałem się na zewnątrz. Zatrzymałem się w przejściu i powoli rozejrzałem po okolicy. Choć chmury zasłoniły słońce i było całkiem ciemno, zegar w mojej głowie podpowiadał mi, że jest dopiero południe. Nie zniechęcony wyładowaniem atmosferycznym tuż nad moją głową, puściłem się truchtem przed siebie obserwując mroczny nieboskłon. O ile dobrze pamiętam, gdzieś tutaj był jakiś strumyk... W mój pysk, co jakiś czas uderzał silny powiew chłodnego wiatru. Pochyliłem głowę ochraniając ją przed zimnem, jednak nie przestając truchtać pod strome wzniesienie. Szarżując po pokrytej chwastami łące, po chwili znalazłem się na samej górze. Stamtąd już bez problemu odnalazłem wartką rzekę. Już chciałem pobiec w stronę brzegu, gdy tuż przy nim ujrzałem jakiegoś wilka. Z zainteresowaniem przyglądałem się nieznajomemu i powoli skierowałem się w jego stronę. Dopiero, gdy znalazłem się przy jego boku zauważyłem, że ten śpi. Domyśliłem się, że jest to wadera po lekkiej budowie jej ciała. To wyjaśnia dlaczego nie odwróciła się w moją stronę, zapewne by mnie wyczuła. Oddaliłem się od wilczycy kilka metrów i również wygodnie się ułożyłem. Przez pierwszych kilka chwil nie spuszczałem wadery z oczu. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że najchętniej bym coś przegryzł. Wstałem i podszedłem bliżej brzegu zbiornika wody. Spoglądałem w taflę wody. Poza swoim zniekształconym odbiciem, dostrzegłem także różnobarwne łuski ryb. Pochyliłem głowę w stronę wody, a gdy jedna z nich znalazła się tuż pod moim psykiem gwałtownie zanurzyłem pysk w wodzie, a moje szczeki zacisnęły się na bezbronnym ciele. Zadowolony, wyciągnąłem ofiarę z wody i wróciłem na swoje miejsce. Powoli spożywałem posiłek, cały czas mając się na baczności. W końcu nie jestem tu sam... Burza zaczynała się rozkręcać, a na swoim ciele poczułem krople deszczu. Przyczołgałem się bliżej śpiącego wilka i mocno szturchnąłem go pyskiem. Zdecydowanie mam refleksje do takich rzeczy. Podniosłem głowę, a moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem nieznajomej.
- Hej tajemnicza niewiasto... -Roześmiałem się.- Przykro mi, że przerywam Twój sen, ale zaczęła się burza.
- Kim jesteś? -Mruknęła leniwie ziewając.
- Daj spokój. Po co zaraz tak oficjalnie. Mów mi Dannyl.

[Ktoś?]

niedziela, 12 czerwca 2016

Od Dannyl'a do Allijay

Szeleszczący dźwięk liści, po których obecnie szedłem, wprawiał mnie w melancholijny spokój. Na niebie, oprócz oślepiającego słońca, nie było ani jednej chmury. Znienawidzone przeze mnie uroki lata. Niezaprzeczalnie jest to jeden z najgorszych okresów roku. Wówczas żar leje się z nieba i pochłania swym gorącem wszystko, co spotka na swej drodze. Cień dawały mi rozłożyste korony drzew, które rozciągały się gdzieś kilka metrów nad moją głową. Przez ułożone wiatrem liście, wpadały promienie słońca, których smugi rozciągały się aż do ziemi. W ich jasności zauważalne były delikatne nici babiego lata, które najpewniej zostały zerwane z pajęczych sieci. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc ciche ćwierkanie ptaków. W swojej pieśni niezależne są od nastroju, może im dopisywać co najwyżej pogoda. Dają długi, piękny koncert, za który nie trzeba płacić, czy też przepychać się w tłumie, co jest jeszcze większym plusem. Nie wiem gdzie idę. Można powiedzieć, iż po przygodę, ale to nie do końca byłoby prawdą. Od wszystkiego, co wydarzyło się przez ostatnie lata mojego życia, czuję się dziwnie, jeśli nie powiedzieć zupełnie pozbawiony sensu. Próbuję uciec? Być może. Ale czy da się uciec od siebie? Nie wiem, czy mam ochotę nawiązywać z kimkolwiek bliższe relacje. Chyba lepiej będzie podróżować samotnie. Łapy nieco bolały mnie, po kilkugodzinnej wędrówce, ale nie miałem zamiaru zatrzymać się. Czułem się jakbym był ścigany, jakby ciągle ktoś za mną chodził i zastanawiał się kiedy mnie zabić. Gdybym miał lepszy humor pewnie uznałbym, że to zabawne. Czy można nazwać to odwagą? Szczerze wątpię. Odwaga nie jest uodpornieniem się na lęk i chodzeniem z wysoko uniesioną głową, w towarzystwie myśli o tym, jak to się wielki respekt rozbudza. Odwagą nie można nazwać też chęci jej udowodnienia. Jest to umiejętność szanowania i nie poniżania innych, moc tolerancji i podkładania losowi swojej nogi, a nie na odwrót. To głupie, że wielu nadal myli się pojęcie tego słowa. Odwaga, męstwo, honor. Pachnie książką o słabym początku i jeszcze gorszym zakończeniu. Przyśpieszyłem i teraz truchtałem około granicy watahy, którą wyczułem przed trzydziestoma minutami. Mimo tego nie czułem się szczególnie zagrożony. Możliwe, że zaraz wyskoczy na mnie jakiś wilk. W takich momentach wszystko jest możliwe. Bardziej niż takiej sytuacji, bałem się aktualnie siebie. Nie podoba mi się to, że tak myślę. Nie powinienem tego robić, a mimo wszystko w środku ciągle wiedziałem, że nie mogę przestać o tym myśleć. Nagle stanąłem w miejscu czując zapach innego wilka. Wyraźnie czułem, że ktoś się zbliża. Ktoś kogo na pewno nie znam. Upewniłem się, że jeszcze jestem po dobrej stronie, gdy z naprzeciwka wybiegł wilk. Me uszy skierowały się do tyłu, a z gardła wydobyło się złowieszcze warknięcie, ostrzegające osobnika o moim złym nastawieniu. Nie do końca miałem ochotę walczyć, jednak jeżeli będę musiał na pewno się nie zawaham. Pomimo ostrzeżenia jakie wysłałem nieznajomemu, ten tylko zwolnił, ale nie odwrócił się i nie uciekł. Postawa, ów stworzenia mówiła sama za siebie - przestraszył się. Połyskujące groźnie oczy i kły, robiły zresztą swoje o czym doskonale wiedziałem i niejednokrotnie wykorzystywałem dary od matki natury. Wahanie ze strony tamtego było wręcz namacalne.
- Ja... Przybywam w pokoju! -Po głosie dało się odgadnąć, iż był to wyraźnie spanikowany basior. Obserwował mnie ze zwężonymi źrenicami, najpewniej zastanawiając się nad niewłaściwym krokiem, który może zrobić. Musiałem się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. ,,Przybywam w pokoju" to po prostu coś, co zawsze mnie rozśmiesza. Mówią to zazwyczaj spanikowane wilczki, które chcą przekazać mi jakąś ważną informację. Nie myliłem się.- Znajdujesz się na terenach watahy Shining Star. Prawnie nie możesz tu przebywać. -Z teatralnym westchnięciem wolno i wdzięcznie podszedłem do wilka, po czym przysiadłem przed nim. Dopiero teatralnie, zdałem sobie sprawę, dlaczego przeraził się mnie, aż tak bardzo. Sięgał mi najwyżej do klatki piersiowej, a gdy usiadłem - był wielkości mojej tylnej łapy. Jego błękitne oczy były spanikowane.
- Świetnie. Przepraszam bardzo. -Mruknąłem z ironią, jednak nie poruszyłem się nawet o milimetr.
- Powinieneś stąd iść. -Mój rozmówca niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę. Już otworzył pysk, aby dodać coś jeszcze, gdy z pobliskiego niewielkiego osuwiska gruntu zeskoczyła wilczyca.
- Daj sobie spokój Vavilon. -Rzekła w stronę samca podchodząc bliżej nas.- Zajął byś się w końcu czymś pożytecznym. -Dodała obserwując, jak basior powoli kiwa głową, wstaje, po czym znika w gęstwinie lasu.- Jesteś tu nowy? -Tym razem nieznajoma zwróciła się do mnie.
- Prawdę powiedziawszy to nie.- Uśmiechnąłem się pod nosem.- Jestem Dannyl.

[Allijay?]

niedziela, 12 czerwca 2016

Donnie Darko i Lightning!!!

Mam zaszczyt powitać kolejnie dwa wilki w naszej watasze! Jest to Donnie Darko i Lightning! Życzę wam obojgu miłej zabawy z innymi wilkami c:

Donnie Darko
http://orig15.deviantart.net/3067/f/2013/331/4/d/4d20e3808d5ff91ff3b54ad4e3567b21-d6vwupd.png


Lightning
http://orig05.deviantart.net/166d/f/2015/055/f/7/lightning_strike_by_hioshiru-d8jcuu6.png
 Pozdrawiam, Vanessa

niedziela, 12 czerwca 2016

Od Revel'a CD. Allijay

- W porządku - powiedziałem bez większego entuzjazmu.
Vanessa odeszła a ja zostałem z Allijay. Wstałem i przeciągnąłem się. Ruszyłem powoli w stronę miejsca służącego nam za wodopój. Oczywiście najpierw musieliśmy przejść spory kawałek lasu aby tam dotrzeć.
- Wybacz jeśli czasem będę się mieszał ale sam do końca jeszcze nie znam wszystkich terenów.
- Od dawna tu jesteś? - zapytała samica
- Nie, właściwie niewiele dłużej od ciebie.
- Hmm... - mruknęła wadera a ja zacząłem się zastanawiać co to mogło oznaczać.
Dalsza część drogi w większości minęła nam w ciszy. Nie bardzo wiedziałem o czym moglibyśmy rozmawiać. Nigdy nie byłem w tym zbyt dobry a szukanie na siłę tematu do rozmowy nie wydawało mi się być dobrym pomysłem. Westchnąłem nieco zrezygnowany. Mam wrażenie, że to piekielne nieszczęście wciąż się gdzieś wokół mnie kręci i jakoś nie ma zamiaru dać mi spokoju. Nim się obejrzałem byliśmy już nad wodą. Wziąłem głęboki wdech.
- Tak... więc dotarliśmy - powiedziałem starając się nawiązać jakąś rozmowę.
Nim się jednak obejrzałem wilczyca już popędziła w stronę wody. Bez namysłu wskoczyła do niej przy okazji ochlapując mnie ilością wody na tyle dużą, że odniosłem wrażenie iż nie ma już potrzeby abym sam do niej wchodził. Oczywiście samica postanowiła skwitować to głośnym śmiechem
- Wyglądasz jak zmokła kura - stwierdziła
Położyłem uszy po sobie jednocześnie spoglądając na Allijay kątem oka. Czułem potrzebę zrewanżowania jej się w jakiś sposób. W tej jednak chwili nic nie przychodziło mi do głowy. Podszedłem do brzegu i spojrzałem na wodę. Tuż pod jej powierzchnią przepłynęła właśnie niewielka ryba. Szybko ją złapałem. Wewnętrznie gryziony przez ciekawość postanowiłem sprawdzić jak zareaguje samica.
- Łap! - zawołałem rzucając rybę prosto w stronę taplającej się w wodzie wadery

<Allijay xd?>

czwartek, 9 czerwca 2016

Dannyl!

Powitajmy serdecznie kolejnego wilka, a jest nim Dannyl. Formularz, który mi przysłałeś jest powalający! Sama bym lepszego nie napisała c: Życzę udanej zabawy w naszym niewielkim jak dotąd gronie ^^

Dannyl
http://pre06.deviantart.net/7252/th/pre/f/2016/149/3/e/the_tables_have_turned_by_cakeindafridge-da4a64b.png
 Pozdrawiam, Vanessa

czwartek, 9 czerwca 2016

Ogłoszenie!

Wszyscy, którzy wysyłają mi opowiadania na doggi-game, proszę, abyście wysyłali mi wszystko w najbliższym czasie na howrse, bądź mój gmail (kiiyukowilk@gmail.com) , gdyż nie wiem co się stało, ale nie mam możliwości zalogowania się na doggi-game. Nie wiem ile to potrwa, ale gdy będę coś wiedziała od razu dam wam znać.

Pozdrawiam, Vanessa

środa, 8 czerwca 2016

Od Moonrise'a

Od kilku dni należę do nowej watahy. Nikogo tutaj nie znam, tylko Alfę co jest raczej logiczne. Musiałem z nią porozmawiać by dołączyć, prawda? W sumie, to jak na razie nie mam zamiaru nikogo poznawać. Lubię być sam. Samotność jest piękna, choć czasem może wydawać się nieco przerażająca, choć na pewno jest lepsza od śmierci. Propos śmierci. Często się nad nią zastanawiam. Ciekawe, jakie to uczucie? Wiedzieć, że jest już twój koniec? Dobra, zmieńmy temat.
Było lato. Bardzo ciepło. Ptaszki śpiewały. Gardziłem tym. Kiedyś to mnie zachwycało, ale teraz? Nienawidzę tego. Jestem w tej watasze, bo boję się śmierci, a wiem, że w grupie nie zginę. Czy myślę tylko o sobie? No, może troszkę. Ale co z tego? I tak nikt nie chce ze mną rozmawiać. Odpycham samym wyglądem. W szczególności moje gadzie oczy.
Siedziałem w cieniu drzewa i obserwowałem okolicę. Każdy, nawet najmniejszy ruch zauważałem. Jestem bardzo uważny. Należę do obserwatorów. Kto to? To ktoś, kto rozumie świat poprzez jedynie jego obserwowanie.
Jak już wspomniałem, zauważałem nawet najmniejsze ruchy chociażby liści. Od razu zwróciłem uwagę na trzęsący się krzaczor. Nadstawiłem uszy i czekałem. Wyszedł z krzaków wilk. Jeszcze tego brakowało.

<Ktoś? Proszę ;-;>

środa, 8 czerwca 2016

Moonrise!

Oto kolejny wilk, a jest to Moonrise. Drugi basior w watasze. Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj i że będziemy się razem wspaniale bawić c:

Moonrise
http://img08.deviantart.net/505b/i/2012/359/8/8/secret_santa_for_mysterydomino_by_freeska-d5p3haa.png
 Pozdrawiam, Vanessa

środa, 8 czerwca 2016

Od Neko - jak dołączyłam cz. 2

Biegliśmy już długo, robiło się też ciemno.
- Najwyższy czas na odpoczynek - powiedziałam do brata (Charlie).
- Skoro tak uważasz - odparł Charlie. - A gdzie masz zamiar odpocząć?
- Przecież nigdy tu nie byłam, nie wiem więc, gdzie tu można odpocząć! - Wrzasnęłam mu w ucho. Po chwili jednak zrozumiałam, że niepotrzebnie byłam wściekła.
Eh, przez tą całą ucieczkę trochę mi się zmienił charakter. Jestem chyba trochę wredna, być może nie tylko dla brata. Może dla innych też. Szkoda.
Zadecydowaliśmy, że położymy się w lesie i tam prześpimy nadchodzącą noc. Charlie usnął pod drzewem, ja postanowiłam wejść na drzewo. Tak będzie bezpieczniej.

Obudziłam się. O dziwo, nie spadłam z drzewa. Sprytna jestem, tak chwalę samą siebie. Może i nie powinnam. Trudno.
- Charlie? - Zapytałam, ponieważ nie było pod drzewem mojego brata.
- Bu! - Krzyknął znajomy głos. To był Charlie. Ukrył się za mną. Widocznie też wlazł na drzewo, kiedy usnęłam.
- Uduszę cię! - Krzyknęłam, ale śmiejąc się.
Zeskoczyliśmy z drzewa, i zaczęliśmy się gonić. Jejku, my się jak szczeniaki bawimy! Ale musieliśmy się wybiegać. Cały czas się śmialiśmy!

Po udanej gonitwie zdecydowaliśmy, że każdy pójdzie w inną stronę. Może to dobrze? Charlie i tak działa mi na nerwy! Jest to jednak mój brat, trudno będzie nam się rozdzielić...
- Będę odwiedzać - powiedziałam. Mam genialne pomysły!

środa, 8 czerwca 2016

Od Allijay do Revel'a

Miło z jego strony, że zdecydował się mnie odprowadzić, ale dżentelmen mógłby się chociaż przedstawić. Szliśmy w ciszy, ja ze wzrokiem wbitym w ziemię - a nóż znajdę coś ciekawego! Taa chyba mrowisko co najwyżej - a on rozglądając się na boki. W sumie to o czym mielibyśmy rozmawiać?
Pogoda była cudowna. Ptaszki ćwierkały, słońce ogrzewało wszystko dookoła, a wiatr delikatnie muskał moją sierść, a no i w tej bajce były smoki. Oczywiście jak tylko się tu pojawiłam to niebo pokryły szare chmury, a w oddali widać było błyski, po których dochodziło do nas grzmienie.
Dopiero kiedy dotarliśmy do jaskini alfy, mój nowy znajomy zdecydował się na wymianę imion.
Przed grotą czekała na mnie alfa, która okazała się waderą - jak dotąd raczej były to basiory, no cóż wadera też się pewnie nadaje.
-Witajcie - odparła - Revel kim jest twoja nowa koleżanka? - uśmiechnęła się
-Jestem Allijay - odparłam - I chciałabym tu dołączyć - dokończyłam bez większych uprzejmości
-Ahhh! To świetnie! - uszczęśliwiona wadera zaprosiła mnie do środka gestem łapy.
-A ty Revel zaczekaj tutaj na nas - rzuciła jeszcze odwracając głowę do basiora, na co on jedynie skiną głową.
Rozmowa z Vanessą - dowiedziałam się, że alfa się tak nazywa - przebiegła mi dość szybko i myślę, że nawet dobrze. Wiem, że to źle, ale nie wspomniałam jej o moich poprzednich delikatnych problemach z przystosowaniem się do grupy wilków, jednak mam nadzieję, że tutaj jakoś się to uda.
-Dobrze to tyle, myślę że będzie się nam dobrze współpracowało - wyszłyśmy przed jaskinię, gdzie Revel już za pewne usychał z nudów.
-Revel gdybyś był tak miły i oprowadził Allijay po terenach, byłabym bardzo szczęśliwa

<Revel c:>

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Vanessy CD. Revel'a

Zasnęłam dość szybko, a przynajmniej nie miałam z tym dużych problemów. I dobrze. Na jutro muszę być wyspana. Trzeba na coś zapolować, bo cały dzień będę głodowała, co raczej nie uchodzi za najlepszą wizję. Mimo wszystko jednak zasnęłam.

***

Obudziło mnie jakieś szmeranie. Było ciche, ale ja mam bardzo lekki sen. Rozejrzałam się wokoło i zrozumiałam, że dźwięki dochodzą z zewnątrz. Przeciągnęłam się, bo jakoś nie śpieszyło mi się by sprawdzić kto, ewentualnie co, to może być. Widząc grzebiącego w ziemi zająca miałam mieszane uczucia. Tylko zwykły zając. Wzruszyłam na to i udałam się nad rzekę, by móc się umyć. Słońce świeciło, a na niebie pojawiły się pojedyncze, białe i puchate chmurki. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej. W sumie to dobrze, bo lubię, gdy jest ciepło. 
Na miejscu bez chwili zastanowienia weszłam do wody. Chłodne fale ochłodziły moje ciało. Powoli przyzwyczaiłam się do niższej temperatury. Po chwili szalałam w wodzie jak opętana. Podczas chwili odpoczynku zauważyłam, że na brzegu przygląda mi się wilk. To był Revel. 

<Revel? Wybacz, że tak krótko>

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Revel'a CD. Allijay

Milczałem chwilę po czym przeniosłem wzrok na drzewo o którym mówiła wadera. Prychnąłem pod nosem. Odniosłem wrażenie, że właśnie miałem do czynienia z kimś nieźle zakręconym.
- Tak... - westchnąłem - Szukasz tu czegoś?
Samica jeszcze chwilę wpatrywała się we mnie z wyraźnym niezadowoleniem. Uhu, miałem tylko nadzieje, że już na wstępie nie wpakowałem się w jakieś kłopoty. Ostatnie czego by mi brakowało to robienie sobie niepotrzebnych wrogów.
- Jest tu wataha, chcę do niej dołączyć. - powiedziała po chwili wadera wypinając przy tym dumnie pierś.
W duchu trochę ucieszyły mnie jej słowa. Oznaczało to tyle, że będę mógł z czystym sercem oddać ją pod opiekę Vanessy.
- No to idziemy do alfy. - powiedziałem wstając po czym ruszyłem w stronę jaskini Vanessy.
Idąc nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że o czymś zapomniałem. Wydawało mi się to dość istotne a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że nie jest to nic co było by mi potrzebne do szczęścia.
- Ah, no tak... - zacząłem po czym urwałem nie widząc wadery nigdzie obok.
- Chciałeś czegoś? - usłyszałem nagle głos za sobą.
Odwróciłem się gwałtownie. Zacząłem się zastanawiać czy to jakiś nowy zwyczaj zachodzenia wszystkich od tyłu. Nie wiem, który to już raz ktoś nagle za mną wyskakuje.
- Chciałem się dowiedzieć jak masz na imię. - powiedziałem chodź ogarnęła mnie wątpliwość czy oby na pewno chcę to wiedzieć.
- Allijay - odpowiedziała samica a jej odpowiedź wydała mi się wyjątkowo... normalna.
Po tym co zdążyłem zobaczyć odniosłem wrażenie, że usłyszę coś znacznie bardziej szalonego, w pewnym sensie trochę się rozczarowałem.
- Miło, ja to Revel. W każdym razie zaraz będziemy u alfy.
Gdy już dotarliśmy do jaskini szybko okazało się, że Vanessa jest na miejscu. Odetchnąłem z pewną ulgą. Pozostawało mi jedynie przedstawić sobie wadery i w miarę możliwości jak najszybciej się zmyć. Pech jednak chciał, że alfa raczej nie podzielała mojego stanowiska. Zmuszony byłem zaczekać za Allijay.

<Allijay?>

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Allijay do Revel'a

Zerwałam się raptownie i dzikim pędem podążałam za sarną. Skubana sprawnie omijała drzewa, krzaki czy inne doły, wszystko byle nie dać się złapać, no cóż ja na jej miejscu też nie chciałabym być zjedzona, ale mogłaby odpuścić przecież taka kolej rzeczy. Pogoda była iście letnia, na niebie ani jednego puszystego obłoczka, słońce praży wszystko jak frytki, a wiatr chyba stwierdził, że czas wyjechać w Bieszczady. Pogoń może zaliczyłaby się do udanych, a ja teraz leżałabym syta w jakiejś jaskini prowadząc bardzo zaciekłą rozmowę z jakimś kamieniem, ale wszystko musiała pójść nie tak. "ehhh czego ty się spodziewałaś All?". Nagle dotarł do mnie dość wyraźny zapach czegoś, a w zasadzie kogoś, chwila konsternacji i... Tak! To jakaś wataha. Uwaga Jay skupienie, pokaż się z jak najlepszej strony. Halo wilki! Ma ktoś lustro?! Przecież nie mogę być taka potargana! Nos do góry i idę - pewna siebie wadera. No i doszłam. W trakcie mego jakże szlacheckiego chodu podwinęła mi się łapa i zaryłam w piach, no cóż. Wstajemy, i jak gdyby nic się nie stało idziemy dalej. Jednak do moich uszu dotarł chichot, o nie! Nikt nie będzie się ze mnie śmiał!
Szybkie rozeznanie terenu... Jest! Jakiś basior, albo nieźle napakowana wadera, nie ważne.
-Ej ty! Z czego się śmiejesz?! - ojjj żeby mi to startowanie do innych nie wyszło bokiem
-Ja? - wilk podniósł brwi (czy wilki mają w ogóle brwi? nie ważne każdy wie o co chodzi) ze zdziwienia.
-Nie, to drzewo obok ciebie - przewróciłam oczami
-...

<Revel? c: >

wtorek, 7 czerwca 2016

Allijay!

Mam zaszczyt powitać kolejną, trzecią już waderę w watasze. Po pierwsze, dziękuję, że zdecydowałaś się dołączyć do chyba setnego już mojego bloga, a po drugie, świetny wysłałaś formularz, bardzo wyczerpujący i ciekawie się go czyta. Bez zbędnego przedłużania, poznajcie Allijay!

Allijay
 http://orig15.deviantart.net/b034/f/2016/002/7/0/708f235e12c07c6f0da0ffa6af8d23da-d9mipk7.png
Pozdrawiam, Vanessa

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Revel'a CD. Vanessy

Położyłem uszy po sobie nie wiedząc w jaki sposób mógł bym to skomentować. Bez słowa ruszyłem więc dalej. Z jej słów wynikało, że jest tu jakaś wataha. Przyznam, że nieco mnie to zaskoczyło ponieważ wcześniej nie spotkałem tu żywej duszy. Od mojego ostatniego pobytu w watasze minął trochę ponad rok więc była by to ciekawa odmiana. Z drugiej strony nauczony doświadczeniem obawiałem się, że przykra historia może znów mnie nawiedzić. Nie potrzebowałem więcej rozczarowań. A jednak ta myśl nie dawała mi spokoju.
- Więc alfa watahy mówiłaś. - zacząłem spoglądając na waderę kontem oka.
- Tak. - odparła - Wataha nazywa się Shining Star. Czemu pytasz?
- Bez powodu.
Oczywiście nie do końca była to prawda. Mimowolnie zacząłem się zastanawiać nad tym co mógł bym zrobić z tym fantem. Wataha oznaczała by dla mnie dom, miejsce do którego mógł bym wracać. Tylko czy właśnie tego chciałem, po tak długim czasie spędzonym samemu?
- Dużo was w tej watasze? - zapytałem jakby od niechcenia
- Na razie tylko ja i jeszcze jedna wilczyca.
Zatrzymałem się słysząc te słowa. Kłamała? Z drugiej strony po co miała by to robić.
- Więc... szukacie teraz jakichś członków?
- A co? Chciałbyś dołączyć? - zapytała wadera ze zwycięskim uśmiechem
Położyłem uszy po sobie, byłem nieco zirytowany. Najbardziej jednak nie podobało mi się to, że nie mogłem zaprzeczyć.
- Może - burknąłem
Samica uśmiechnęła się i powiedziała:
- W takim razie witamy na pokładzie.
- Jasne... - powiedziałem starając się wykrzesać z siebie coś na podobieństwo uśmiechu
Ruszyliśmy dalej w ciszy aż w końcu dotarliśmy do wcześniej upatrzonego sobie przeze mnie drzewa. Natychmiast położyłem się na ziemi i ziewnąłem.
- Masz zamiar tu spać? - zapytała Vanessa
- Tak - odparłem krótko
- Skoro tak... - powiedziała po czym odchodząc dodała - Jakbyś czegoś potrzebował moja jaskinia jest trochę dalej.
- Jasne - mruknąłem w połowie będąc już w krainie snów.

<Vanessa?>

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Vanessy CD. Revel'a

Było późno. Bardzo późno, a ja jak zazwyczaj spacerowałam. Uwielbiałam spacery w blasku księżyca. Miałam w tedy dużo okazji do porozmyślania, na co nie miałam czasu podczas dnia. Te wszystkie sprawy związane z watahą. Może i moja wataha była mała, ale to nie miało znaczenia. Nie dla mnie. Przechadzałam się nad niewielkim zbiornikiem wody. Byłam spragniona, tak więc napiłam się trochę wody. Usiadłam nad brzegiem i rozpoczęłam przemyślenia. Po jakimś czasie znużyło mnie zmęczenie. Postanowiłam tak więc udać się spać. Niebo było bezchmurne, było ciepło. Zobaczyłam w oddali postać wilka. Nie znałam go. Zakradłam się, ale chyba mnie usłyszał, gdyż stanął i nasłuchiwał. Chwilę później ruszył do przodu i zobaczył mnie. Przez kilka sekund staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie.
-Em... Hej. - zaczęłam. Wilk nie odpowiedział mi. Podeszłam nieco bliżej. - Jestem alfą watahy. Nazywam się Vanessa. - Przedstawiłam się
Wilk w odpowiedzi coś pomruczał i ruszył do przodu.
- Nie przedstawisz się? - zapytałam lekko oburzona, jednak starałam się nie dawać tego po sobie poznać.
- Revel . -rzucił
Stałam przez chwilę w miejscu, jednak po chwili, powoli ruszyłam za wilkiem. Chyba czuł moją obecność, bo w pewnym momencie zatrzymał się tuż przede mną.
-Możesz za mną nie łazić? - zapytał lekko zły
- Tak się składa, że idziesz w stronę mojej jaskini. - odparłam

<Revel?>

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Neko - jak dołączyłam cz. 1

Zanim dotarłam do WSS, miałam wiele przygód. Pierwsza z nich była najgorsza, straszna, wstrętna; na pewno jej nie zapomnę...
Otóż spokojnie sobie siedzieliśmy w jaskini z rodziną i jedliśmy upolowanego przedtem wielkiego suma. Każdy dostał kawałek, ale sum był tak wielki że jeszcze trochę zostało na jutro.
Nagle do naszej jaskini wskoczyły dwa demony, w postaci czarnych wilków.
- Wyczułem piękny zapach rybki - powiedział jeden z nich szyderczo. - A wy mi jej nie daliście!
- Teraz? - Szepnął do pierwszego drugi.
- Teraz! - Wykrzyknął pierwszy i demony się na nas rzuciły.
Mój tata próbował z nimi walczyć, żeby nas wszystkich obronić, niestety nie udało mu się. Jeden z demonów zagryzł moją mamę, była półżywa, tata się nią zajął.
- Neko, Charlie, uciekajcie gdzie indziej! Nie możecie zginąć! - Krzyknął nasz tata, uciekłam więc z bratem.

wtorek, 7 czerwca 2016

Od Revel'a

Noc nieubłaganie mijała a ja jak na złość nie mogłem zasnąć. Westchnąłem zrezygnowany i postanowiłem wybrać się na krótki spacer. Wziąłem głęboki wdech wpuszczając do płuc ciepłe, nocne powietrze. Niechętnie ogarnąłem wzrokiem najbliższą okolicę i ruszyłem przed siebie. Wokół panowała niemal całkowita cisza. W drodze nad źródełko towarzyszyło mi jedynie oddalające się z każdym krokiem pohukiwanie sowy. Będąc już nad wodą wbiłem wzrok w falujące na wodzie odbicie księżyca. Wpatrywałem się w nie chwilę po czym zamoczyłem pysk w wodzie biorąc przy tym kilka łyków. Było to dość orzeźwiające, całkowicie mijało się z tym co chciałem osiągnąć. Wiedziałem, że teraz jeszcze ciężej będzie mi zasnąć. Spojrzałem na chwilę na krzaki będące po drugiej stronie. To trwało tylko chwilę ale miałem silne wrażenie, że ktoś tamtędy przechodził. Zastanawiałem się czy to w ogóle możliwe. Nie spotkałem w tej okolicy jeszcze nikogo, tym bardziej nie widziałem powodu dlaczego miał by kręcić się po lesie akurat w nocy. Uznałem to więc za wymysł mojej wyobraźni oraz towarzyszący jej zmęczony wzrok. Ziewnąłem. Wyglądało na też, że jednak byłem trochę śpiący. Postanowiłem więc wrócić do wcześniej znalezionego przeze mnie miejsca pod drzewem. Truchtem ruszyłem w stronę swojego wcześniejszego miejsca spoczynku. Nigdy nie przywiązywałem większej wagi do miejsca w jakim śpię więc rozłożyste drzewo mogące mnie uchronić przed ewentualnym deszczem także nadawało się na miejsce do spania. Zatrzymałem się nagle słysząc za sobą jakiś szelest. Stałem chwilę nasłuchując kolejnych dźwięków po czym się odwróciłem. Nie widziałem absolutnie nikogo. Mógł to być ptak, a może jakiś zając czy też szop. Nie byłem w stanie tego stwierdzić. Nie wyczuwałem nawet, żadnego obcego zapachu, więc może to ponownie był jedynie wymysł mojej wyobraźni? Odniosłem wrażenie, ze to przez zmęczenie zaczynam mieć jakieś majaki i mój organizm ewidentnie domaga się snu. No i uznał bym to za prawdę gdyby nie to, że gdy obróciłem się by ponownie ruszyć dalej stała przede mną jakaś wadera. Bylem nieco zaskoczony jej nagłym pojawieniem się. Stałem więc nic nie mówiąc i czekałem jednie na jej reakcję. W końcu samica postanowiła się odezwać.

<Jakaś samica?>

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Revel!

Ponownie mam zaszczyt przedstawić nowego wilka, już drugiego, jednak pierwszego basiora, a mianowicie jest nim Revel. Życzę udanej zabawy ^^

Revel
http://orig00.deviantart.net/a44d/f/2014/307/2/6/proud_stance___ych_by_singarl-d856963.png

Pozdrawiam, Vanessa

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Neko!

Mam zaszczyt powitać pierwszą oficjalną członkini naszej watahy, a jest nią Neko ;) Życzę udanej zabawy c:


Neko
http://pu.i.wp.pl/bloog/105646617/59757911/yolohehe_Ng_big.jpg

Pozdrawiam, Vanessa

niedziela, 5 czerwca 2016

Ponowne otwarcie!!!

Witam Was w ponownym otwarciu mojego bloga. Bardzo serdecznie zapraszam do dołączenia do watahy i życzę miłej zabawy ;)